43. Zagrożenie i ratunek

Wrzaski, płacz, tupot, dźwięki rzucanych zaklęć – wszystko dudniło i kłębiło się w podziemiach. Koniec tunelu wyprowadził ich do jakiegoś budynku, ale gdzie – tego nie wiedział nikt z trójki Gryfonów.

-Harry… – Lupin złapał go za rękę – poczekaj.

Reszta towarzystwa przeszła przez właz do pomieszczenia. Zostali sami.

-Musisz tu zostać. Nie tam na górze, tu. Masz z Voldemortem więź, która nam zagraża. Jeżeli zobaczy w twoim umyśle obraz okolicy, będzie po nas. Zostanę z tobą, nie byłem tam jeszcze, więc nawet gdyby zaatakował mój umysł, niczego się nie dowie. Ale musisz być silny, Harry, rozumiesz?

Chłopak kiwnął głową. Po chwili niepewnie zapytał, co z Malfoyem i Snapem.

-Cóż… młodego Malfoya nikt o nic nie podejrzewa, a przynajmniej nie powinien, póki nie przeora mu wspomnień albo nie napoi serum. Co do Snape’a… bardzo możliwe, że już nie żyje.

Zielonooki pomyślał o Hermionie – mimo wszystko przywiązała się w jakiś sposób do tego nietoperza, a on prawdopodobnie do niej również, skoro wytrzymywali ze sobą na prawdę dużo czasu. W jakiś sposób o nią dbał… ale nie był na tyle głupi. Prawda?

**

-No wrzeszcz! Wrzeszcz, zdrajco!

Bella rzucała w Severusa zaklęciami jak nożami do tarczy, na dobrą sprawę wyglądał podobnie – sparaliżowany zaklęciem pod ścianą nie mógł się poruszyć, ale czuł wszystko. Takie natężenie bólu u normalnego człowieka sprawiłoby w najlepszym wypadku utratę zmysłów, ale to nie był zwykły człowiek. W końcu to jeden z najlepszych, Mistrzów Eliksirów. Byle wariatka nie potrafi go złamać.

-Widzę, że dosskonale sobie radzisz, Sssseverusie. Bello, wystarczy tych przyjemności. – kobieta posłusznie oddaliła się kłaniając po pas – A ty, mój drogi… zrobisz coś dla mnie. Rzuciłeś mi przed oczy obrazy Dumbledora, jak pomagałeś chłopakowi, wszystko przeciw mnie. Ale…

Stanął plecami do nietoperza i machnął ręką. Pojawił się przed nimi obraz ze snu Snape’a: trzy postacie wiszące w powietrzu, z czego jedną był Dumbledore, ale druga i trzecia miały twarze zakryte włosami.

Mężczyzna spiął się na ten widok. Nie chciał pamiętać tego snu, choć wracał do niego nawet na jawie. Nie chciał na to patrzeć. Nie chciał widzieć ich twarzy.

-Oh Severusie! Tyle lat minęło, a ty nadal masz… serce. To doprawdy wzruszające. W wolnej chwili jednak wszedłem ponownie w twój umysł, gdy ty byłeś zbyt zajęty Bellatrix. Ciekawe kto się kryje za jedną i drugą burzą kasztanowych włosów. Masz może jakieś ssssugestie?

Odpowiedziało mu jednak tylko milczenie. Mimo ogromnego bólu, fizycznego i psychicznego, nie mógł mu dać tej satysfakcji. Nie mógł narazić Hermiony. To nieco rozdrażniło czarnoksiężnika, bo Snape nigdy nie okazał mu tyle nieposłuszeństwa. Z drugiej strony nie omijała go również kara za błędy mu podwładnych, więc nawet nie przeszło mu przez myśl, że może mieć drugie oblicze. I widocznie to go zgubiło, zbyt mu zaufał, ale nie popełni więcej tego błędu.

Voldemort zamknął oczy, a już po chwili obok niego zjawił się Malfoy i Parkinson.

-Witajcie moi drodzy. Jak zapewne się domyślacie, potrzebujemy waszej pomocy. – mężczyźni spojrzeli po sobie z przestrachem – Severusss niestety nie jest w stanie w pełni wykonywać swoich obowiązków, dlatego wy mu pomożecie. Macie znaleźć Pottera i przyprowadzić do mnie. Żywego. A razem z nim jego mugolską koleżankę.

Po wyjściu Czarnego Pana zaklęcie paraliżujące ustąpiło powodując upadek Snape’a na kolana. Ledwo się podtrzymywał na drżących rękach. Wolałby już zginąć w męczarniach…

**

Gdyby spojrzeć z lotu ptaka na Hogsmeade można by powiedzieć, że takiego miasteczka nie było. Czarna dziura i to dosłownie. Remus i Harry wyszli z tunelu niepewnym, powolnym krokiem, gdy napływ ludzi uciekających z pola walki ustał jak i ich krzyki. Jednak z budynku, który znajdował się nad nimi do tej pory, zostało niewiele. Patrzyli z przerażeniem na ciała leżące na zagruzowanych drogach. Lupin rzucił zaklęcie i odetchnął.

-Zostaliśmy tu jedynymi żywymi.

**

Hermiona i Ginny siedziały skulone przy oknie, w salonie, jeśli można to tak nazwać. Nie wiedziały gdzie są ani kiedy wrócą do… no właśnie, gdzie? Szkoła została zniszczona, a ich domy zapewne też już nie istnieją.

McGonagall podeszła do nich i podała każdej kubek kakao. Wyglądała jak duch, ale jednak nadal żyła, choć jedyne co na to wskazywało to oczy, w których jeszcze tliła się nadzieja.

-Gdzie Harry? – zapytały jednocześnie, ale kobieta zwlekała z odpowiedzią.

-On… Pan Potter został w tunelu. Nie może tu być z nami dla naszego bezpieczeństwa. Po odpoczynku pozostali nauczyciele wrócą do Hogsmeade, a potem do Hogwartu. Wy zostaniecie pod czyjąś opieką, bądźcie spokojne.

-Czy wszyscy zdążyli uciec? – kobieta pokręciła tylko głową. Nie było możliwym ewakuować całej wioski, poza tym nie wszyscy chcieli opuszczać domy. Woleli polec podczas bitwy i zginąć w pełni świadomie. Na szczęście zrozumiały się bez słów. Czarownica poleciła im napić się i czekać na dalsze wskazówki, a na pewno nie odchodzić nigdzie.

Młoda brunetka rozejrzała się po pokoju. Był bardzo przestronny i wydawało się, że z każdą osobą rozciąga się coraz bardziej, a czuła się jak w dzień targowy w samym centrum bazaru. Gdzieś w tłumie mignęła jej blond-czupryna. Czym prędzej wstała i pobiegła w tamtym kierunku, ale zamiast Dracona znalazła pomieszczenie do tej pory osłonięte zaklęciem, więc zapewne nie powinno jej tu być. Byli tam ludzie okaleczeni, we krwi własnej i cudzej. Dziewczynie zbierało się na wymioty, gdy zobaczyła resztki nogi jednej z kobiet. Nagle ktoś złapał ją za rękę i wyciągnął.

-Nie powinnaś tego widzieć. Z tego co wiem miałaś się nie ruszać z miejsca.

-Draco…? – bez słowa więcej przytuliła go mocno i zaczęła płakać. Głaskał ją po głowie i starał uspokoić. Nagle otrzeźwiała.

-Moi rodzice! Gdzie Dumbledore, McGonagall?

Jak na zawołanie pojawili się oboje i poinformowali ją, że byli przygotowani na tą ewentualność i są bezpieczni. Po chwili wszyscy sprawni zebrali się w innym pomieszczeniu, do którego drzwi wcześniej nie zauważono.

-Moi drodzy… dziś stała się rzecz straszna. Wielu naszych przyjaciół i znajomych nie żyje. Mamy nadzieje na podobne lub nawet większe straty ze strony Śmierciożerców. Musimy teraz przygotować się na ponowny atak Voldemorta i jego popleczników. Ma pod sobą olbrzymy i wilkołaki, a do tego prawdopodobnie tworzy armię imperiusów. Nie znamy jego położenia, możemy jedynie się bronić.

-Co z Potterem?

-Harry… jest dla nas największą nadzieją. I największym zagrożeniem.

Dodaj komentarz