40.Atak na Hogwart czas zacząć

Ohayo ^^ Ponieważ zauważyłam poprawę w zainteresowaniu postanowiłam nową notkę dodać :3
Cieszę się, że mam nowych czytelników i czytelniczki, pozdrawiam was wszystkich i dziękuję za zainteresowanie!
Słówko do Othiary:
1.Cieszy mnie, że zmotywowałam Cię moim skromnym słowem (choć nieświadomie xd)
2.Ano jakoś ta 40 zeszła nie wiem kiedy… 
3.Przyznam, że pomysł z dwuparingiem jest pomysłem ciężkim do realizowania i pod względem tych sytuacji/uczuć itp., ale też żeby wszystko się na tym nie opierało, bo sama zaczęłabym rzygać tęczą… i mówiąc tak po prawdzie i po cichu, to sama nie wiem jak to się skończy… x3
4.Zastanawiałam się nad tym, ale mam pewne obawy. Wiesz, stare komentarze, wygląd-układ, takie tam pierdu pierdu, ale pomyśli się 😉
5.Skorzystałam z twojej rady. liczę, że to coś da 😀

6.Dzięki, wszystkiego dobrego i powodzenia!

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

Hermiona wracając z biblioteki zawalona książkami nie sądziła, że może na kogoś wpaść, bo kto by w obecnej sytuacji błąkał się sam po szkole, gdy nie ma zajęć i w sumie nikt nie wie co ze sobą zrobić. Mimo wszystko udało jej się tego dokonać! Była lekko poirytowana, bo nie dość, że co dzień dostaje listy od Rona, jakże pełne uczuć  (co jest do niego niepodobne), miała wątpliwą przyjemność zobaczyć starego Malfoy’a kilka metrów od niej to jeszcze dzięki książkom, które tak kocha, a zza których nic nie widzi, wpadła na jakąś biedną duszyczkę.

-Przepraszam najmocniej, ale nie myślałam, że…

-Widać, że nie myślałaś, ty mała… – chyba musiała ugryźć się w język.

Tak przesiąkniętego wrogością, wręcz nienawiścią głosu nie ma nawet Pansy. Ba! Takiego głosu nie miał nawet Dracon we wcześniejszych latach. To była drobna, młoda dziewczyna, ale chyba od najmłodszych lat była uczona pogardy do ludzi. Odwróciła się na pięcie i odeszła szybkim krokiem. Hermiona była lekko zaskoczona, ale w końcu to ślizgonka. Ale gdyby napatoczył się Malfoy… Jednak rozważania zostawiła na potem. Ma dużo wolnego czasu.

*

-Drodzy uczniowie! Jak miło widzieć dziś wasze radosne twarze! Jako że nie macie tu nic ciekawego do roboty, zorganizowaliśmy wam zajęcie, w Hogsmeade. Jak widzicie, jest na tyle bezpiecznie w Hogwarcie, że nawet uczniowie Slytherin’u wracają, a wy nocujecie w swoich dormitoriach, dlatego doszliśmy wspólnie do wniosku, że was rozruszamy. Proszę po obiedzie pójść pod Pokój Życzeń i tam czekać. Na razie to tyle, smacznego!

Puchoni nie wiedzieć czemu bardzo ucieszyli się z tej informacji. Jeśli się tak bali to co tu jeszcze robili? Wszędzie dobrze, byle dalej od Śmierciożerców!

Hermionę prześladowało złe przeczucie odkąd wpadła na młodą Ślizgonkę. Stwierdziła, że najlepszą bazą informacji będzie nie kto inny jak…

-Cześć, Draco. Mogę się przysiąść?

-Pewnie, siadaj. Masz pewnie jakąś sprawę. Kobiety to materialistki. Jeśli chodzi o moje włosy…

-Nie chodzi o Ciebie, ale o kogoś z twojego domu.

-Oho, już są z nią kłopoty? Czułem to, wiedziałem, że coś się święci. Kogo zamieniła w breje?

-Zabawne. Coś mi w niej nie pasuje, Draco. Kto to w ogóle jest? Nie kojarzę jej z żadnej uroczystości Przydziału…

-To Alice Shafiq. Sam jej nie kojarzę, a taką buźkę bym zapamiętał, jest ładna. Ale też dziwna.

-Czemu tak sądzisz?

-Bo nie mdleje na mój widok, podaje mi rękę na przywitanie i zadziwiająco dużo gada.

-Myślałam, że będziesz bardziej pomocny…

-Dobra, tak serio, interesuje się rzeczami mocno wychodzącymi poza jej wiek. Książki, które przegląda w Pokoju Wspólnym to nie lektura dla byle dzieciaka. Dużo o czarnej magii, ale też o pochodzeniu różnych rodów. I wycięty był fragment, chyba z gazety sprzed wielu lat, gdzie zamieszczony był spis rodzin czystej krwi. Oczywiście widniała tam rodzina Shafiq, choć jak żyję nigdy o nich nie słyszałem.

-Dziwne… może to jedna z tych rodzin, które mimo czystości krwi akceptują też mugoli i są wykluczeni z elity? Ale nie… to nie miałoby sensu. Spotkałam ją na korytarzu, spieszyła się gdzieś. Poza tym… tak chamskiej dziewczyny nie spodziewałabym się nawet w Slytherinie.

-Coś musi być na rzeczy. Podczas tej całej zbiórki spróbuję się z nią jakoś dogadać.

Dziewczyna podziękowała mu i odeszła do swoich przyjaciół.  Fascynowała go ta osóbka, tak z pozoru delikatna i subtelna, ale jej umysł jest naprawdę wielki, a wiedza dobrze użyta – niebezpieczna. Szykuje się ciekawa nowa-stara znajomość.

*

-Proszę o ciszę! Wszyscy są? Doskonale. Ponieważ główne wejście i wyjście jest zbyt niebezpieczne, by się nimi poruszać, musicie przejść przez zaczarowane drzwi w Pokoju. Na miejscu będzie czekał na was kolejny nauczyciel i dowiecie się co dalej.

Uwadze Hermiony nie uszły pewne małe, cieniutkie, lśniące niteczki w korytarzach. Podeszła do niej McGonagall.

-To taki system alarmowy. Jeśli ktoś go widzi, znaczy, że nie ma złych zamiarów co do szkoły, jej pracowników i uczniów. Natomiast kto na nie wpadnie… nie dość, że zostanie porażony prądem to i my zostaniemy bezzwłocznie powiadomieni. Hermiono… to nie jest zwykła wycieczka do Hogsmeade. Jesteście w niebezpieczeństwie, a my was musimy chronić. Niektórzy rodzice zostali wezwani i odbiorą swoje pociechy. Ci, którzy ich nie mają lub są tacy jak twoi, zostaną ukryci w bezpiecznym miejscu. Musisz mi zaufać, Hermiono.

-Ja Pani ufam, ale co z resztą? A życie nauczycieli, czy wy się nie boicie?

-Linia między życiem a śmiercią jest zbyt krucha, by się tego nie bać. Ale to wy jesteście naszą nadzieją i przyszłością. My zrobimy co się da.

Widać było, że kobieta sama jest przerażona sytuacją i nie wie co robić. Ale co tu się dziwić…

Uczniowie już byli ustawieni według roczników i domów, czekali tylko na sygnał od któregoś z nauczycieli. A korzystając z okazji…

-Hej, Alice, zauważyłem, że sporo czytasz.

-Taa, trochę.

-Może pożyczyłabyś mi jedną z tych książek, co? Tytuły wyglądały na interesujące i dość… nietypowe.

-Nie mam w zwyczaju komukolwiek i czegokolwiek pożyczać. A jeśli to twój sposób na bajer, to Ci się nie uda.

-Nie lecę na takie dzieciaki jak ty, które w dodatku nie umieją się zachować w stosunku do starszych i lepszych.

-Bo jesteś z Malfoy’ów? Nie rozśmieszaj mnie. Rodzina Shafiq cieszyła się większym poważaniem niż ty mógłbyś tylko śnić.

-Ta? Nie masz nawet na to dowodu, poza tym skoro i tak to czas przeszły…

-Dojdziemy na miejsce to coś Ci opowiem.

*

-Czy wszyssstko gotowe…?

-Tak, Panie. Bariera jest słaba, zaklęcia długo nie wytrzymają pod naporem. W środku nikt się nie spodziewa.

-Dossskonale, Severusie. Pogratuluj też Parkinson’owi. Już nadszedł czass na koniec zabawy w kotka i myszkę…

Kilka postaci w czarnych płaszczach i maskach na twarzach stało na skraju Lasu z wyciągniętymi różdżkami, a kilkoro siedziało na miotłach. Nie było ich zbyt dużo, ale ten widok przyprawiłby każdego o gęsią skórkę.

Na znak Pana w stronę szkoły zaczęły lecieć salwy zaklęć skupionych w jedno miejsce przy ziemi. Bariera, którą otoczona była szkoła okazała się trwalsza niż to przypuszczano, jednak nikt nie przestał. Po dłuższej chwili wreszcie się przebili. Wtedy ruszyły miotły; niszczyli wszystko co mogli – okna, schodki, stropy, przejścia, filary. Nad Lasem pojawił się Mroczny Znak, a zaraz potem przybyli kolejni wierni Czarnemu Panu.

-Tak… TAK! Zaklęcia przestały działać! Moi drodzy towarzysze, widzicie to?! Nie da się przede mną uchronić! Przybywajcie, bracia i siostry! Moje dzieci!

Jednak były wśród tego towarzystwa dwie osoby, które wiele by dały, aby zniknąć i mieć od Pana święty spokój…

*

-No to jak? Wywiązujesz się z obietnicy?

-Eh, dobra, jesteś uparty. Cóż… jak już mówiłam, rodzina Shafiq była bardzo szanowana i znana swego czasu. Mieliśmy duży majątek, znajomości, tak jak teraz ty. Tylko, że moja babka… no nie była normalna. Ona przyjaźniła się z ludźmi naprawdę, okazywała im dobroć i serce. Nawet zwykłym mugolom! Ale przeliczyła się… pewnego razu zwiedzała jakiś… jak to się nazywa… dom handlowy? Ze swoją mugolską koleżaneczką. I wtedy… wtedy ktoś napadł na ten sklep. Terrorysta, a może zwykły psychopata, na jedno wychodzi. Babcia chciała tym ludziom pomóc! Wyciągnęła różdżkę, ale zanim wypowiedziała jakiekolwiek zaklęcie… zastrzelił ją. Czy to nie ironia? Kochała mugoli, przez których nie żyje! Nikt nam nie współczuł… nikogo to nie obchodziło! Nawet twierdzili, że zasłużyła na to. Od tamtej pory… Nie ważne. W każdym razie zostałam wychowana w nienawiści do ludzi, kim by nie byli, i niech tak zostanie, ok?

Zaskoczyła go mocno ta opowieść. Mówiła to z takim chłodem z głosie, że aż strach, jedynie oczy wyrażały pewien ból.

-I… straciliście poważanie też przez ten wypadek z mugolami? Taka kara za spoufalanie się z nimi?

Kiwnęła tylko głową. Chyba już miała dość tej rozmowy, więc podziękował jej, przeprosił i odszedł w bezpieczne miejsce. Napisał na kartce kilka słów, a zaklęciem złożył w ptaka i wysłał.

Akurat Gryfoni stali we czwórkę, gdy nad ich głowami przeleciał ptaszek z papieru. Hermiona złapała go i rozwinęła.

„Słuchaj, coś mnie coraz bardziej niepokoi w tej młodej. Jak na dzieciaka ma dużo w sobie zawiści. Podobno jej babcię zastrzelił mugol i od tamtej pory odeszli w niepamięć. Poza tym bardzo dobrze kamufluje emocje. Spotkajmy się za 10 minut na piwie.”

Nie pozostało nic innego, jak brnąć w to dalej.

*

-…No i że stracili poważanie i tak dalej. Nie wiem jak to opisać, ale czuć było… żal i zawiść w jej głosie. W sumie… przez moment zabrzmiał jak nie jej głos.

-Nie jej? Nie wiem Malfoy, może słyszałeś taką historię już? Ty najlepiej znasz Ślizgonów. Może jakaś ciotka, matka, siostra? Może w ogóle jakiś mugolak? W końcu już zdarzały się podmianki dzięki pewnym eliksirom…

-Nie, przecież bym zapamiętał. Ale nie jesteś taki głupi, Potter. Kiedyś czytałem o bardzo podobnej sytuacji sprzed w sumie niewielu lat, ale…

-Ale co?

-To była Pani Parkinson. Babcia Pansy, podobno jej ojciec bardzo to przeżył i przysięgał zemstę na mugolach. Myślicie, że…?

-A jeśli… Eliksir Wielosokowy. Snape nam by nie powiedział, bo to jego Śmierciożerny przyjaciel. Boże, mamy pod ręką wroga! Zdrajcę! Mordercę!

-Uspokójcie się! Musimy o tym powiedzieć… Słyszeliście?

-Nie tylko słyszeliśmy… spójrzcie!

Ginny wskazała w stronę zamku. Najprawdopodobniej właśnie nad nim unosiły się kłęby gęstego, czarnego dymu.  To nie była zabawa. To już był pierwszy stopień do piekła.

Jedna myśl na temat “40.Atak na Hogwart czas zacząć

Dodaj komentarz