18. Egzaminy

Czas leciał nieubłaganie, wręcz z każdym dniem jednocześnie przyspieszając magicznym sposobem tętno wielu uczniów. Wielka Sala została przygotowana dosłownie na chwile przed umownym rozpoczęciem egzaminu. Na rozstawionych odpowiednio stołach  zostały ponalepiane karteczki z nazwiskami. Nauczyciele zostali rozstawieni po bokach by nie przeszkadzać, a jednocześnie pilnować, choć zaklęcia zabezpieczające zawsze wystarczały. Ale przezorny zawsze ubezpieczony.

Wybił dzwon. Uczniowie usiedli na swoich miejscach i rozpoczęli test*. Na niektórych twarzach widać było wręcz strach, na innych błogi spokój. Jednak nie tylko oni byli zdenerwowani. Opiekunowie domów trzymali kciuki za swoich podopiecznych, choć wiadomo było, że nie wszyscy je zaliczą. Nie wróżyło im to świetlanej przyszłości…

I dzwon zabił ponownie. Czas się skończył, skwitowany jękiem niezadowolenia. Niektórzy niemal z płaczem wybiegli z sali, a inni spokojnym krokiem i pewnością siebie na twarzy wypinali dumnie pierś. Harry był gdzieś pomiędzy pewnością, że zda i niepewnością, jak słabo mu poszło. Natomiast Ron…

-Hej, Ron, coś ty taki nie w sosie? Już po wszystkim!

-Taa… w sumie chyba nie najgorzej… zaliczy się. Ale miałem się przecież więcej uczyć i w ogóle..

-Miałeś tyle spraw na głowie! Na przykład…yy… martwiłeś się o Hermionę.

-Weź mi o niej nawet nie mów! Nie dość, że łaziła z tym… Malfoy’em to jeszcze Ginny mówiła, że znów wymyka się po nocach. Gzi się po kątach z tą tchórzofretką!

-Jeszcze raz obraź mnie lub Hermionę to potraktuję Cię Cruciatusem, a wierz mi, że cała przyjemność będzie po mojej stronie. – jak na zawołanie przy nich zjawił się blondyn.

-Malfoy? Nawet dobrze Cię widzieć. Może ty nam powiesz co z Hermioną, pojawia się i znika, nie rozmawia z nami, całe dnie spędza nie wiadomo gdzie i wiadomo, że nie z tobą. – chłopak spojrzał wymownie na rudego przyjaciela.

-Od tamtej pory… widziałem ją raz dłuższą chwilę, gdy kierowała się do lochów. Po drodze złapała ją Ginny, ale długo nie rozmawiały. Hermiona wyglądała na całkiem obojętną, jakby każde słowo leciało w pustkę.

-Jakież to romantyczne, oh. Byłeś jej chłopakiem to coś zrób. Chociaż – co mnie to! Nara!

Ron pobiegł korytarzem rozzłoszczony. Ten jego temperament i urażona duma.

Harry i Draco spojrzeli na siebie. Musieli coś wymyślić, nie mogli przecież zostawić najbliższej im osoby samej.

Po chwili niczym duch przemknął „wilk, o którym była mowa”. I w pewnym sensie było to dosłowne: była blada, a oczy puste, wpatrzone gdzieś przed siebie.

**

-Hermiono! Jak miło Cię widzieć! Tyle czasu…

-Dwa dni, cztery godziny i 32 minuty, sekundy pominę. Chcesz coś czy tak tylko tarasujesz przejście?

-A tak sobie stoję, czekam…

Hermiona próbowała przejść, ale Harry zastąpił jej drogę.

-Ojej, wybacz… – uśmiechnął się przepraszająco – A tak w ogóle dokąd idziesz? Może pójdziesz z nami na piwo kremowe?

-Nie. Nie owijaj w bawełnę, mów z góry o co Ci chodzi.

-Eh… dobrze. Martwimy się. Ja, Draco, Ron, Ginny. Wróć do nas, do pokoju wspólnego, tak niewiele czasu już zostało!

-Malfoy sobie może, ale znaleźć inną naiwną. Ron? Dba tylko o własny rudy tyłek. Ty i Ginny… tak, wam wierzę. I mogłabym się z wami zobaczyć jeśli przyrzekniesz, że nie będzie nikogo więcej.

-Oczywiście! Przyrzekam też za Ginny.

-Dobrze, zgoda. Jutro, biblioteka, pierwsza przerwa. Do zobaczenia.

**

http://www.harrypotter.org.pl/gazeta/testy.php

Dodaj komentarz