26. Kłamstwo podszyte sercem

Hermiona wróciła do domu Wesley’ów. Minęło co prawda więcej czasu niż zakładała, ale przynajmniej ten jeden dzień bawiła się świetnie i nie martwiła niczym. Draco zabalował i sprawił jej jeszcze kilka drobnych prezentów, ale o to nie dbała. Był naprawdę kochany.

Jednak w środku nie zastała nikogo. Wołała kilka razy, ale odpowiadała jej cisza. W końcu ktoś wrócił.

-Harry! Co się dzieje? Gdzie reszta?

-Ron, szukamy go. Po twoim wyjeździe wybiegł i wyparował. Od wczoraj nie możemy go znaleźć ani się z nim skontaktować. Wszystkie sowy go szukają. Zegar Pani Weasley ześwirował, jeśli chodzi o jego położenie.

Co ona najlepszego narobiła. Nie mogła wyzbyć się poczucia winy i myśli, że wszystko niszczy. A myślała, że już będzie dobrze, że się dogadają… Musi go odnaleźć.

Czym prędzej spakowała kilka rzeczy do torebki i poprosiła chłopaka, by zawołał Panią lub Pana Weasley’a. Musi się stąd wydostać.

Pan Weasley chętnie jej w tym pomógł. Jeśli wiedziała, gdzie może być, trzeba było zrobić to szybko.

**

Zjawili się pod Malfoy Manor. To nie był dobry pomysł, ale co innego robić? Po chwili zjawił się nawet Draco, dopiero wracający z wycieczki.

-Hermiono, stęskniłaś się już?

-Ron uciekł. Myślę, że mógł tu przybyć żeby zrobić Ci krzywdę. Muszę sprawdzić czy już na Ciebie nie czeka.

-Dziękuję, że się o mnie martwisz, ale…

Nie dane było mu dokończyć, gdyż oberwał Cruciatusem.

-RON?!

Ron stał kawałek dalej z różdżką w górze. Normalnie nie poznałaby go. Umorusany, wyglądający jak 7 nieszczęść, rzucający Cruciatus. Gdzie podział się jej przyjaciel?

-Nie oddam Cię mu. To bydle za twoimi plecami się zabawia z jakimiś dziwkami! Nie pozwolę Cię krzywdzić! Nie chcesz mnie, dobra, ale tego mu nie odpuszczę! –zdjął zaklęcie – niech Ci się tłumaczy.

Gdyby wzrok mógł zabijać… Ale po chwili spojrzał błagalnie na Hermionę.

-To kłamstwa. Uwierz mi. Nigdy bym Cię nie skrzywdził. Pamiętasz, już raz się pomyliłaś. Ja…

-Widziałem go. Widziałem jak z jakąś kobietą się obściskiwał na Nokturnie. Dlatego zjawił się tu dopiero teraz. Ty już zdążyłaś być w domu i dotrzeć tu, prawda?

Milczała, ale kiwnęła głową. Czekała na… cokolwiek.

-Potem wszedł do jakiegoś budynku i wcale nie wyglądało to na sklep. Raczej ustronne miejsce. A nawet ktoś wyszedł za drzwi i stał tam póki ten panicz nie wyszedł.

Nie wiedziała co myśleć. Co miała zrobić? Komu wierzyć? Nie było dowodów, tylko słowa wściekłego i zazdrosnego Rona. Ale zabolało.

-Malfoy, odpowiedz.

-To nie tak! To znajoma, przytuliłem ją na powitanie. Tylko tyle. A ten budynek, to to… był swego rodzaju sklep, tylko dla czysto krwistych. A tego faceta nie znam, może poszedł na papierosa, przypadek chciał, że wtedy, gdy weszliśmy. Uwierz mi!

-Więc Ci coś pokażę. Nie potrafię pokazać Ci inaczej tego, co widziałem, więc zrobiłem zdjęcie. – Ron podszedł z wcześniej zawiniętym ojcu aparatem mugolskim. Z ogólnej budowy dość podobny do magicznego, tylko zdjęcia nieruchome. Na zdjęciach był niewątpliwie Draco z kobietą. Ale ona już była „wątpliwa”. W krótkiej, obcisłej sukience, a chłopak ją obejmował. W oknach były zasłonięte firany. „Przypadkowy mężczyzna” był bardzo dobrze zbudowany i nie miał papierosa.

-Draco… My… – czuła, że łamie jej się głos – Nie mamy o czym rozmawiać, Malfoy. Brzydzę się tobą.

I trójka zniknęła, zostawiając leżącego na ziemi blondyna samego.

**

Hermiona po powrocie siedziała cały czas w pokoju i nie odzywała się do nikogo ani słowem. Towarzystwa dotrzymywała jej Ginny, ale nie mogła nic zrobić. Nigdy nie czuła się tak bezsilna.

Próbował chyba każdy, prócz Rona. Sam nie wiedział co ze sobą zrobić. Co go czeka za użycie zaklęcia niewybaczalnego? Cóż, na pewno nic miłego. Zawsze będzie opcja przyłączenia się do Hagrida i zrobienie sobie parasolko-różdżki…

Tak dotrwali do końca tygodnia. Potem Hermiona wróciła do domu. Jej rodzice dowiedzieli się mniej więcej co się stało, bez zbędnych szczegółów.

**

Ginny siedząc wieczorem sama w pokoju rozmyślała co zrobić, skoro brunetka zamknęła się w sobie. Już niedługo szkoła, nie może wrócić w takim stanie. Po mozolnym szukaniu wyjścia przyszła jej na myśl wreszcie rzecz, której mogłaby potem żałować, ale na chwile obecną musiała wystarczyć.

**

Podczas pory śniadaniowej przyleciała do Mistrza Eliksirów mała, ruda sówka. Szczerze mówiąc nie spodziewał się w tym stuleciu żadnego listu, bo nikogo nie zabił.

Jednak dla bezpieczeństwa stwierdził, że otworzy go dopiero w gabinecie. I dobrze zrobił.

Panie Profesorze Snape,

Przepraszam, że tak nagle i bezpośrednio, ale potrzeba nam Pańskiej pomocy. Hermiona znowu ma problemy z Malfoy’em, poważne. Dowiedziała się o jego zdradzie i zamknęła się w sobie. Nic nie mówi, nie je, nie śpi. Albo śpi cały czas, albo jest w transie, nie wiemy. Ale niech i Pan spróbuje coś zrobić. Nikt z nas nie jest w stanie. Błagam w imieniu całej rodziny.

Ginewra Weasley

Był w szoku. Pierwszy raz był tak czymś zdziwiony. Granger? Dracon? Zdrada? Miał ochotę go zabić, wcale nie delikatnie. Ale z drugiej strony, przecież ten chłopak nie był takim idiotą, by znów skrzywdzić tą dziewuchę.

Od razu wysłał dyrektorowi wiadomość o nagłej potrzebie wyjazdu i zniknął ze szkoły. Lepiej będzie jeśli tylko on o tym będzie wiedział.

**

Wieczór, dom państwa Granger.

-Kochanie, mamy coś dla Ciebie, twoje ulubione ciasto. Chcesz? – po raz kolejny odpowiedziała im cisza. Bardzo się martwili o córkę. Od powrotu nie odezwała się ani słowem, żeby chociaż płakała! Taki letarg jest chyba najgorszy.

Nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Otworzyła mama.

-Tak..? – zapytała zaniepokojona na widok obcego mężczyzny.

-Ja do panny Granger.

-Niestety, ale…

-Wiem o jej sytuacji, jestem jej nauczycielem. I możliwe, że tylko ja mogę jej pomóc.

Nic więcej nie powiedziała, tylko wpuściła go. Mężowi powiedziała o tym potem w kuchni.

Natomiast Snape wszedł do pokoju dziewczyny, zamknął drzwi i rzucił zaklęcie wyciszające.

-Granger, jak ty wyglądasz. Niedługo szkoła, a ty się obijasz. Co ty sobie myślisz?

Dziewczyna nawet nie drgnęła. Może nie powinien, ale usiadł przy niej. Szturchnął ją kilka razy.

-Hej, słyszysz? – nadal nic. Westchnął ciężko i objął ją. Czuł coś jakby… współczucie. To musiało być dla niej chyba najtrudniejsze przeżycie. Była jeszcze taka młoda i głupia…

Po chwili Hermiona zwróciła wzrok w jego stronę. Gdy go zobaczyła źrenice jej się rozszerzyły.

Raz – Snape. Dwa – w jej pokoju. Trzy – jak on jest ubrany? Czarna koszula, spodnie, eleganckie buty… nawet włosy jakieś takie inne. Cztery – obejmował ją?! To był na tyle wielki szok, że odskoczyła i wydarła się:

-CO PAN TU ROBI?!

-Faktycznie, tylko ja mogłem Ci pomóc. No to mogę już iść.

-Ale… jak to? Skąd Pan..

-Weasleyówna. Jak zawsze. A ty się dziewczyno ogarnij, bywają gorsze rzeczy. A ja z młodym Malfoyem się rozmówię.

-Czemu Pan…

Podszedł do niej i uniósł delikatnie jej podbródek. On delikatny? Ale jego oczy… czyżby wyrażały cień troski? Skoro się tu pofatygował…

-Bo ja i nie zadawaj tylu pytań bez odpowiedzi. Sama zrozumiesz, jak się uspokoisz. Albo i nie, nie mój problem. Poproszono mnie o pomoc, więc Ci pomogłem wrócić do świata żywych. I lepiej go już nie opuszczaj.

Po czym po prostu wyszedł.

Hermiona wyjrzała za okno. Deportował się. Usiadła na łóżku i spojrzała przed siebie. Była… mu wdzięczna.

Jedna myśl na temat “26. Kłamstwo podszyte sercem

  1. No nie, Se? Z tak dobrymi intencjami? Chyba, że potem będzie ją tym dręczył… no w sumie, jak nie wiadomo już do kogo, to i do samego Szatana się po pomoc pójdzie 😉

    Polubienie

Dodaj komentarz