34. Uratowany

Po kilku dniach odbyło się postępowanie w sprawie Rona. Wszyscy byli zdenerwowani, spięci, zestresowani – wszystko co się dało. W końcu Hermiona zobaczyła go pierwszy raz od rozłąki. Nie miała odwagi odwiedzić go w Mungu…

-Ron… zmieniłeś się. Nic nie jadłeś? Oh, jeśli Cię nie przypilnować…

-Hermiona…! – podbiegł i przytulił ją. Omal jej  nie udusił – tak się cieszę, że Cię widzę. Tęskniłem. Czemu nie przyszłaś? Harry bywał dwa razy w tygodniu, a  ty…

-Szukałam dla Ciebie pomocy i może udało mi się ją znaleźć. Też się cieszę, że Cię widzę całego. Przepraszam, że was zostawiłam, może nie byłoby teraz tej sytuacji.

-To nie twoja wina, skąd mogliśmy wiedzieć? Z resztą i tak nikt by nic nie poradził.

-Hej, zaczyna się! Chodźcie!

Wszyscy zainteresowani weszli do Sali i usiedli, tylko Ron stanął na środku pomieszczenia. Rozglądał się ze strachem w oczach. Miał przewalone…

Przyjaciele i rodzina starali się go jakoś wybronić, ale sędzia wyglądał na zwyczajnie znudzonego. Ożywił się nieco dopiero przy młodym Malfoy’u.

-A więc, Panie Malfoy, czy ma Pan jeszcze coś do dodania? – chłopak uśmiechnął się na swój ślizgoński sposób.

-Owszem, mam. Wybaczam mu jego występek. – dało się usłyszeć zdziwione szepty na sali – Może to nic nie zmienia, jednak czasu nie cofnę, a nie chcę żyć ze skazą w duszy i sercu. Zasłużyłem sobie, a myślę, że Weasley też już swoje przeszedł i może wrócić do szkoły, ale pod nadzorem. Dziękuję.

Cała sala była w szoku, a jego ojciec kipiał z wściekłości. Hermiona była szczęśliwa i gdyby mogła wyściskałaby Dracona.

Ostatecznie sąd oczywiście uznał go za winnego użycia zaklęcia niewybaczalnego, jednak w obliczu tego, że jest nieletni, działał w amoku i wina została mu wybaczona odebrano mu różdżkę z wyjątkiem lekcji, na których akurat będzie wymagana. No i połowę wakacji ma spędzić w Hogwarcie jako pomoc Filch’a. To chyba taki dodatek specjalny… Ponad to nie wolno mu nigdzie chodzić samemu i oczywisty zakaz zbytniego zbliżania się tak do Malfoya, jak i innych Ślizgonów.

Ogólnie rzecz ujmując sytuacja zakończyła się jak tylko najlepiej i najłagodniej mogła. Wszyscy w jako takim spokoju wrócili do szkoły czy swoich innych obowiązków. Ron z siostrą i Harrym wrócili do wieży, natomiast Hemiona…

-Draco! Poczekaj..

Smok kazał oddalić się swoim kumplom, a sam zwrócił się do dziewczyny.

-Nawet nie wiesz jak jestem Ci wdzięczna. Gdyby nie ty, na prawdę nie wiem…

-Ja też nie i cieszmy się, że tylko tak to się skończyło. Słuchaj, może… spróbujemy od nowa, co..? Cała ta znajomość jakby od początku miała nad sobą złe fatum… – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.

-Jasne! No to cóż… Hermiona Granger. Jestem z Gryffindoru. – i wyciągnęła do niego rękę. Zaskoczyło go to, ale też miał ochotę się roześmiać. Uścisnął jej dłoń.

-Draco Malfoy, nieziemsko przystojny przedstawiciel Slytherinu.

***

-SEVERUS!

Po całej sali, dość mrocznej ze względu na ubogą ilość świec, rozległ się ryk. Nie krzyk, nie wrzask – ryk. Po chwili do wielkiego fotela podszedł wezwany mężczyzna i ukłonił się.

-Wzywałeś, Panie…

-Darujmy sobie te sztuczne uprzejmości, Severusie. Powiedz mi, powiedz… jak Ci idzie?

-Doskonale, Panie. Potter ma uczyć się legilimencji i oklumencji ze mną z nakazu dyrektora. Miewa sny…

-Świetnie, świetnie, Severusie… – głos był nieco ospały, powolny, jakby każde słowo było dogłębnie rozważane. Z fotela wstał młody mężczyzna z narzuconym na głowę kapturem. Wyglądał na nieco przestraszonego. Nietoperz po chwili ukłonił się i zniknął tak szybko jak się pojawił.

-Koszmary też niekiedy bywają piękne…

***

Severus odbył kilka zajęć z Harrym, ale uznajmy, że efekty… w ogóle jakiekolwiek były. Harry cieszył się, że w ogóle z nich wychodził żywy, o własnych siłach i w pełnej świadomości. Irytowało go to niemiłosiernie, że kupę czasu musiał teraz on poświęcać temu złośliwcowi, ale jeśli on pomoże mu uchronić się przed Voldemortem…

Po każdym spotkaniu zdawał relacje przyjaciołom. Hermiona za każdym razem ganiła go i mówiła, że powinien też ćwiczyć z nimi. Albo na nich, jak kto woli. Na to jednak Ron reagował dość nerwowo, jako że nie lubił grzebania w jego mózgu.

-Ależ Ron, w nim coś jeszcze trzeba mieć prócz myśli o jedzeniu! – zawsze urocza Ginny potrafiła skwitować każdą mądrość brata. Jednak i Ginny popierała starszą Gryfonkę, więc pod naporem zielonooki się ugiął i przystał na propozycję złożenia pierwszej ofiary z Hermiony.

Usiadła wygodnie na fotelu z nieodgadniętym wyrazem twarzy. To źle wróżyło dla Harry’ego.

Legilimens!

Ciemność. Jakby jakieś przebłyski, coraz głębiej w umysł… szepty? Próbował odszyfrować jakiekolwiek znaki, ale po chwili został wyrzucony.

-Hermiono, jak ty to robisz?! Ukryłaś wszystko!

-Cóż, różne rzeczy się ćwiczyło. Chyba jestem za trudnym przeciwnikiem, co? Ginny, chodź.

Rudowłosa tylko kiwnęła głową i usiadła na jej miejscu. Harry powtórzył czynność, a oczom jego ukazał się wielki b…ałagan myśli. Prawdopodobnie starała się je w ten sposób przyblokować, jednak niezbyt z dobrym skutkiem.

Zobaczył siebie na zdjęciach starych już gazet schowanych gdzieś w pokoju w Norze. Zobaczył siebie gdy po raz pierwszy spotkali się z Ginny, również w Norze. W ogóle dużo samej Nory. Fred i George idący pod rękę z jakąś dziewczyną. Jakiś facet łapiący Ginny za tyłek…

Wywaliła go z impetem z głowy. W sumie był przytłoczony i zakłopotany. Wszedł chyba za głęboko w jej umysł, nie powinien może wszystkiego widzieć… Dziewczyna nic nie powiedziała, tylko pochyliła lekko głowę i mruknęła coś w stylu: „Dobrze Ci idzie”.

Pozostał jeszcze Ron. Niemalże jakby widział przed sobą pająka, usiadł na miejsce i zamknął oczy. Harry wszedł w jego głowę jak nóż w masło. Widział jak bawił się na podwórku, jak ganiał motyle, jak starsi bracia się z niego nabijali, jak pierwszy raz w gazecie zobaczył nagą kobietę i jak na to zareagował… (przemilczmy), jego pierwszy, w sumie przypadkowy pocałunek z Hermioną (od czego jego mała obsesja się zaczęła), jego różne fetyszystyczne wyobrażenia… Harry sam wylazł z tego bagna, tego było za wiele.

-Wiesz co, Ron… radziłbym Ci zrobić porządki w głowie, a niektóre rzeczy wyrzucić…

Ron tylko zrobił się czerwony jak burak i pobiegł do pokoju. Dziewczyny były ciekawe co siedzi w jego małej główce, ale Harry wolał sobie tego nie przypominać. Zrobiło się już późno, więc Harry z Hermioną ustalili, że będą ćwiczyć na sobie nawzajem, aby chłopak jak najlepiej się sprawiał przy Snape’ie. I rozeszli się do swoich dormitoriów.

Jedna myśl na temat “34. Uratowany

  1. HAhahahaha no nie mogę z Rona.. hahah…
    Ale od początku…
    Dobrze zakończyła się ta sprawa… ale co ze Snape’m? w końcu miał coś zrobić i w ogóle..
    No ale dobra… Dobrze, że Harry ćwiczy… No i znowu… te myśli Rona.. no bezcenne ❤ Hahaha no normalnie ubóstwiam cię ❤
    Widzę, że nie próżnowałaś, także idę czytać dalej ❤
    Pozdrawiam i życzę weny
    http://dramione-razemlubwogole.blogspot.com
    http://together-forever-hgss.blogspot.com
    ~~Civetta

    Polubienie

Dodaj komentarz