22. Czas wolności ?

Hejooo! Zachęcam do kontynuowania lektury, postaram się zapewnić kolejnych kilka notek. I uprzedzam, tu będzie dużo dialogów, więc z góry przepraszam, jeśli ktoś zacznie się nudzić xd

———

Wakacje trwały w najlepsze. Trójka przyjaciół starała się spotykać regularnie, ale czasem każdemu coś wypadało. No, może prócz Harry’ego.

Raczej zbytnio interesującym zajęciem nie było przebywanie z ukochaną rodziną przy obiedzie i rozprawianie o tym co on powinien jeszcze zrobić, by odwdzięczyć się za dobroć serc kuzynostwa. Haha.

Ron z rodziną wyjechał na dwa tygodnie do Irlandii, natomiast Hermiona nie miała ochoty całe dnie siedzieć z nosem w książkach, więc wpadała do Harry’ego kiedy się dało. Co prawda Dursley’owie dziwili się temu, że jakakolwiek dziewczyna interesuje się tym „dziwolągiem”, w dodatku tak ładna. Ale młodzi nie zwracali na to uwagi i przesiadywali albo w pokoju  Harry’ego albo w parku.

-Hermiono, ale czy nie za często przyjeżdżasz? To dość daleko, więc i drogo. A twoi rodzice? Tak lubisz spędzać z nimi czas.

-Tak, wiem, ale… ostatnio… jest inaczej. Coś mnie męczy i nie mogę sobie z tym poradzić.

-Czyli jest naprawdę źle. A jeśli wolisz rozmyślać o pierdołach niż się uczyć, to apokalipsa -roześmiał się chłopak.

-To nie jest takie zabawne. Mam wrażenie, że naprawdę coś jest nie tak. Prześladuje mnie takie dziwne uczucie…

-A może brakuje Ci kogoś. Kiedy ostatni raz rozmawiałaś z Malfoy’em?

-Piszemy ze sobą regularnie. No, dość regularnie. Ostatnio był zajęty.

-Więc nie widziałaś się z nim do tej pory? Więc masz odpowiedź.

-Ale to nie to. Właśnie o to chodzi, że to nie to…

**

Tymczasem w Hogwarcie nauczyciele nie schodzą ze swej „straży”. Krzątają się, spotykają w porach śniadań, obiadów i kolacji, dyskutują, przygotowują materiały na nowy rok. Niewielu z nich ma rodziny, do których mogliby się w ogóle odezwać. Dla siebie nawzajem są rodziną, nawet po śmierci.

Ale są też tacy, którzy wyglądają, jakby pobyt w szkole był dla nich jak pobyt w Azkabanie, nawet bez uczniów.

Pewien nietoperz akurat przechadzał się w nocy po korytarzach zagłębiony w swoich myślach, gdy na kogoś wpadł.

-Kto do diabła o tej porze….

-Ou, przepraszam… Severusie?

-Oh, Albusie… co tu robisz o tej porze?

-Właśnie również chciałem Cię o to spytać. Uczniowie wyjechali i nie będzie ich jeszcze długi czas. Więc?

-Nie mogę spać. Z resztą czy to ważne? Ja nie muszę się Panu spowiadać, dyrektorze.

-Ależ oczywiście, Severusie. Skoro już się spotkaliśmy, może się przejdziemy razem i porozmawiamy?

Cóż mu pozostało? Nie powie, że ma klasówki do sprawdzenia. Ewentualnie eliksir musi dopilnować… ale jaki i po cholerę? Eh, dobra.

Z początku nie rozmawiali o niczym konkretnym. Ale to znaczyło, że zapowiada się źle dla Mistrza Eliksirów…

-Severusie, ostatnio wydajesz się bardziej cichy i zamknięty w sobie niż zazwyczaj. Powinieneś się chyba cieszyć?

-Cieszyć? Nie. Nie mam kogo dręczyć. Nie ma komu odejmować punktów…

-Wiemy obaj, że nie o to tu chodzi. Nie o całą gromadę uczniów. Może powinieneś się nad tym zastanowić, może spisać myśli? Uwierz mi, to pomaga. A jak na razie, dobrej nocy, Severusie. – i odszedł.

O co temu dziadowi chodziło? On chyba sam robi sobie jakieś małe miksturki… albo tak działa starość.

**

Jednak Snape za namową dyrektora wrócił do swojego gabinetu i usiadł przy biurku.

Hm… spisać myśli… a więc..

Wziął pergamin, pióro i zaczął pisać:

„Dziś nie wiem jaki mamy dzień, ale chyba już minęła połowa wakacji. A może i nie? Zawsze wylatuje chmara sów na urodziny co bardziej lubianych uczniów. Czy były już listy do Potter’a? A to ci zagwostka.

Co prawda nie wiem czemu w ogóle to piszę, na dodatek to za namową naszego ukochanego dziadunia, ale zobaczymy co z tego wyjdzie.”

Stwierdził, że jak na pierwszy raz to i tak dobre. Nie wszystko można mieć od razu. Nawet Hogwartu w jeden dzień nie zbudowano. Chyba…