11. Komplikacje

Hermiona wróciła do pokoju bardzo, bardzo późno. Wyglądała gorzej, niż źle. Nie mogła spać w nocy, a dziewczyny gdy ją rano zobaczyły, aż się przeraziły.

-Na Godryka, co Ci się stało?! Wyglądasz strasznie! Płakałaś?

-Nie, ale zostawcie mnie. Proszę, chcę być sama..

-Idźcie, tylko nikomu ani słowa. Zaprowadzę ją do skrzydła szpitalnego, może da jej coś na uspokojenie… – Ginny była przerażona, ale domyślała się co było tego powodem. A raczej kto…

**

-Matko! Dziewczyno, coś ty ze sobą zrobiła?! Na łóżko, i to już! Dziś się nigdzie nie ruszasz! Gdzie ja mam to… O! Jest! Złotokap jest bardzo ciekawą rośliną, wiesz? Jej właściwości są lecznicze, uspokajające, regulu..

-Może Pani jej to dać? I tak nie słucha.

-Już, już. Ah ta dzisiejsza młodzież, zero szacunku… co się jej w ogóle stało?

-Ym… pokłóciła się z chłopakiem.

-Panna Granger ma chłopaka?! To wspaniale, cudownie! Ale pokłóciła się? Oh, mężczyźni to takie… takie..

-Mendy, tak, wiem. Niech Pani się nią zajmie, ja też muszę… z nim porozmawiać. W końcu to moja przyjaciółka. Do widzenia!

I wyleciała z sali, a Pani Pomfrey kontynuowała swój wywód. Chciała po prostu odwrócić uwagę dziewczyny od jej kłopotów, ale niestety kontakt z pacjentką był mocno ograniczony.

**

-Wejść! Czego chcesz, Weasley?

-To sprawa tycząca się pana ślizgonów, więc niech Pan posłucha, Profesorze. Jeden z nich przyczepił się do Hermiony i nie muszę nawet mówić kto. Mam prośbę, aby Pan wybił mu z głowy te pomysły i żeby raz na zawsze ją zostawił w spokoju. Panu też nie na rękę, aby ślizgon zakochał się w gryfonce, czyż nie?

-Ty… Panno Weasley… – podszedł do niej szybkim krokiem i zgromił spojrzeniem godnym bazyliszka – Zajmę się tym. Wyjdź.

-Do widzenia, panie profesorze.

I wyszła zostawiając Snape’a ze swoimi myślami. Czyżby Dracon? Jak mógł być tak głupi? Chwilę… jego nagła poprawa ocen! No to nie mógł być przypadek. A więc tak to się zaczęło… oby nie było za późno.

**

Malfoy snuł się korytarzami samotnie. Nie miał ochoty na odpowiadanie na pytania i jakiekolwiek towarzystwo, choć i tak ledwo uwolnił się od Pansy. Co za upierdliwa baba! Poza tym drażniło go, że ani razu nie widział Hermiony. Mogła go unikać, ale żeby nie pojawić się na śniadaniu? To go jednocześnie martwiło. A może jest chora? To wieczorne stanie na śniegu… poza tym jak się rozstawali nie wyglądała najlepiej, ale kto by pomyślał, że przezyje taki szok!

Z zamyślenia wyrwał go znajomy głos. Spojrzał za siebie i zobaczył Ginny, która do niego machała. Podszedł.

-O co chodzi?

-Ty mi powiedz! Przez Ciebie Hermiona płakała całą noc! Wylądowała w skrzydle szpitalnym, bo nie mogła dojść do siebie! Zostaw ją raz na zawsze, bo pogadamy inaczej, ale wtedy nie będę sama. – i szybko odeszła. Ale Draco to nie interesowało. Pobiegł do skrzydła szpitalnego.

**

Jednak w skrzydle szpitalnym już ktoś przy niej był. Wysoki mężczyzna stał przy łóżku z grobową miną oraz kobieta w czarnej szacie i zielonym płaszczu.

-Granger, nie zwalaj winy na Malfoy’a. Ty go pewnie omamiłaś jakimś swoim cud-zaklęciem i masz babo placek.

-Niech Pan się zamknie! Nic Pan nie rozumie! Sądzi Pan, że marnowałabym siły na tę fretkę? Uczyłam go i było dobrze, do czasu.. mówiliśmy sobie po imieniu, coraz częściej się spotykaliśmy. W podziękowaniu.. spędziliśmy sylwestra u niego – widząc niemal przerażenie w oczach Snape’a zreflektowała się – znaczy w jego prywatnym domku. Bawiliśmy się doskonale, nigdy się tak nie czułam! Czułam się przy nim… inaczej. Może dla niego to zwykła zabawa z kolejną naiwną dziewczyną, do tego szlamą… ale to, co mi powiedział…

Miała łzy w oczach. Poczuła ciepło na sercu, ale i ciężar takiej decyzji. Jeśli ona się zakochała to rozmowa z przyjaciółmi będzie godna Mistrza Pojedynków, nie mówiąc o całym domu Węża.

Dodaj komentarz