35. Szykuj się na najgorsze

Wszystkie dzieci poszły spać, a ty jedna tylko nie… nuciła sobie pod nosem brunetka. Wstała i poszła do Pokoju Wspólnego Gryfonów z myślą posiedzenia przy kominku. Tak zrobiła, ale nadal coś jej nie pasowało, nadal się wierciła. Zaczęła sobie tak dla zabawy i przypomnienia wyczarowywać jakieś drobnostki, typu motylki, ptaszki, myszki, jaszczurki… Bawiło ją to przez chwilę i miała towarzystwo, jednak i ta chwilowa radość gdzieś prysła. Całkiem nie wiedziała co ze sobą począć. Wyjrzała za okno – czyste niebo, gwiazdy, jakieś ptaki… kochała przyrodę. Nawet Zakazanego Lasu by się nie bała, gdyby nie było tam różnych dziwnych, niebezpiecznych stworzeń. Ale dlatego jest Zakazany, czyż nie?

W końcu wzięła się na odwagę. Poszła się ubrać i wyszła z Pokoju, przy pomruku niezadowolenia Grubej Damy. Ah te obrazy…
Zaczęła przechadzać się to tu, to tam, uważnie nasłuchując czy nie jest na patrolu jakiś nauczyciel. Doszła do drzwi wejściowych, kiedy coś usłyszała. Albo jej się zdawało, w końcu jest środek nocy. Chociaż uczniom wiele rzeczy ciekawych (i tych mniej) przychodzi do głowy akurat w porze zakazanej, więc postanowiła to sprawdzić. Okazało się że dochodzą te dźwięki od strony lochów.

-Kto byłby takim masochistą, by hałasować przy norze Snape’a?

I oczywiście poszła dalej w tym kierunku. Jej kroki dudniły między pustymi, zimnymi ścianami z gołej, wilgotnej cegły. Cóż za urokliwe miejsce!

Chociaż była coraz bliżej, dźwięk ten wcale nie stawał się głośniejszy, a może nawet cichszy. W końcu zawędrowała pod drzwi Mistrza Eliksirów.

Czyżbym znowu miała mieć kłopoty? Ale… może znowu coś jemu się przytrafiło? Może trzeba mu pomóc?

I z sercem pełnym obaw powoli pchnęła drzwi, które uchyliły się ze skrzypnięciem. Wślizgnęła się do środka zamykając je za sobą i skierowała się do jego pokoju. Stanęła przy drzwiach i nasłuchiwała.

-Niech to szlag… muszę zrobić więcej… nawet nie mam siły… kurwa! Ja chyba się zabiję… hę?

Dziewczyna wstrzymała aż oddech. A więc wyczuł wreszcie jej obecność, a ona czuła narastające napięcie i niebezpieczeństwo.

-Granger, odejmuję 50 punktów Gryfindorowi za szlajanie się po nocy, a drugie 50 za wchodzenie do moich komnat cichaczem. Chcesz kolejne 50?

Weszła speszona do pokoju patrząc na wszystko, byle nie na niego. Było jej strasznie głupio, ale tak jej kazało to uczucie gdzieś w duszy, a ona nie mogła się temu oprzeć.

-Przepraszam, panie Profesorze. Usłyszałam jakieś dźwięki i pomyślałam…

-Chyba właśnie tego elementu mi zabrakło, Granger, myślenia. Usłyszałaś mnie z wieży Lwa? Z łóżka?

-Nie… spacerowałam po szkole, nie mogłam spać. I wtedy…

-Trzeba było poprosić skrzata o eliksir nasenny, może wypiłabyś za dużo. Albo chociaż gorące mleko!

-Wie Pan jaki mam stosunek do skrzatów! Skoro już tu jestem, niech Pan powie, co się stało.

W sumie dopiero teraz spojrzała na niego i zobaczyła jeszcze więcej ran; niektóre świeże, jeszcze ociekające krwią, inne mniejsze, przyschnięte. Stare wyglądały jakby wdała się w nie gangrena.

-Oh Boże… jak Pan wygląda? Pani Pomfrey Pana widziała? Przecież Pan waży eliksiry! I uleczającego Pan nie ma?!

Mężczyzna był lekko zaskoczony zachowaniem uczennicy. Wystrzeliła z siebie te pytania tak szybko i emocjonalnie, że potrzebował chwili, aby je zrozumieć.

-Posłuchaj, nie trzeba mi twoich spostrzegawczości, bo sam dobrze wiem, co ze mną się dzieje. Zmiataj stąd zanim nie odejmę kolejnych punktów i nie dam szlabanu.

-Jeśli wtedy mogłabym Panu pomóc, to nawet chętnie. Słyszałam, jak Pan mówił, że nie ma Pan sił i chce ze sobą skończyć. A ja tego nie chcę, więc…

-Granger… do łóżka.

-Ale…!

-Granger… – spojrzał na nią tak emocjonalnie pierwszy raz w życiu i prawdopodobnie ostatni. – Proszę.

***

Nietoperz usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach. Ten bachor za często go nachodzi, musi poprawić bezpieczeństwo… Co za zwyczaje wchodzić do prywatnych pokoi nauczyciela w nocy? Oferować mu pomoc? Bezczelne!

Ale niestety, faktycznie potrzebuje pomocy… Może pójdzie na mały układ?

***

Ginny wstając rano zauważyła nieobecność Hermiony. Zastała ją w Pokoju, tak jak się spodziewała.

-Hermiono, z dnia na dzień wstajesz coraz wcześniej. Może coś Ci dolega?

-Nie, Ginny. Naprawdę nic mi nie jest. A dziś… w ogóle nie spałam i tak siedzę tu całą noc…

-Trzeba było mnie obudzić! Przecież wiesz-…

-Tak, wiem, dziękuję.

Niedługo potem przyszli Ron z Harrym i wszyscy udali się na śniadanie.

***

-Hej, zobaczcie, Chodzącej Śmierci nie ma przy stole.

-Chodzącej Śmierci? Długo nad tym myślałeś, Mon-Ron?

-Ej, skąd ty…!? Nie ważne, po prostu milcz! Ale tak wołają na Snape’a odkąd plotki o Sami-Wiecie-Kim wracają.

-Dumbledore na pewno ma wszystko pod kontrolą. Nie oddałby uczniów w ręce chodzącej bomby atomowej…

-W ręce może nie, ale pod nóż być może, szczególnie gdy nóż schowany jest pod szatą. Trzeba będzie powęszyć.

Ron, niezbyt rozumiejąc ciąg dalszy rozmowy, zajął się oczywiście jedzeniem.

***

Trójka przyjaciół udała się do Hagrida w celu otrzymania jakichkolwiek informacji. Od czegoś trzeba zacząć…

-Ooo, hej dzieciaki. Holibka, ciepło dzisiaj, nie? Co was tu tak rano sprowadza?

-Mamy kilka pytań i proszę, nie wykręcaj się.

-No tak, czego mogłem się spodziewać… No dobra, walcie.

I zaczęli pytać. No, prócz Rona, który był nieco mniej ogarnięty. Hagrid powiedział im, że od jakiegoś czasu słyszy niepokojące odgłosy z Lasu. Spotkał się raz z Centaurami; donieśli mu, że w Lesie dzieją się makabryczne rzeczy i lepiej żeby nikt nie wchodził tam nawet za dnia. Dziś miał otrzymać kolejną wieść od nich. Zagrożenie już zostało zgłoszone Dumbledorowi.

-Śmierciożercy zamieszkują w tajemnicy Zakazany Las?

-Ale po co mieliby akurat tu się kryć, pod nosem Dumbledora? Z resztą jak mieliby tu się wedrzeć?

-Może są osoby, które ich tu po prostu wpuszczają, a my o tym nie wiemy? Może…

-Snape! Założę się, że to Snape ich tu wpuścił i planują zebrać siły i zaatakować nas. Musimy się przygotować do walki!

-Uspokój się, chłopcze. W razie czego i tak będziecie wiedzieć, więc jak sam się czegoś dowiem, to wam powiem. A teraz zmykajcie na lekcje.

Nic nie było już normalne, zwykłe ani nie-podejrzane. Wszystko miało swoją ciemną stronę i wszyscy bali się, kiedy ta ciemność nadejdzie i ich zaleje. Szykowało się tuż za ich plecami coś, co przyprawiało o gęsią skórkę. Przecież Dumbledore musiał coś z tym zrobić, musi wiedzieć!

Jedna myśl na temat “35. Szykuj się na najgorsze

  1. O Matko!
    Nie wiem co napisać… jak skomentować… rozdział świetny! Jeden z lepszych (bo wszystkie są wspaniałe ❤ )
    Snape ❤ On by ich nie wpuścił ❤
    Kurcze no… Harry mnie już wkurza! niech odczepi od Sevcia!
    dobra… przerywam mój bulwers, bo wychodzę z domu xdd ❤
    później przejrzę następny wpis ❤
    Pozdrawiam i życzę weny
    http://dramione-razemlubwogole.blogspot.com
    http://together-forever-hgss.blogspot.com
    ~~Civetta

    Polubienie

Dodaj komentarz