39. Ah ta biblioteka…

Okazało się, że uczniowie byli dość pojętni, choć w różnym wieku. Tylko Puchoni od Snape’a mieli problemy, ale w tym pomagała już Hermiona. Potem wszyscy po kolacji wracali do swoich Pokojów i zostawali do 10 rano. Hermionę to dręczyło, bo nie mogła tak długo spać, a do biblioteki nie mogła wyjść, bo postacie z obrazów też znikały do godziny 10. Czuła się okropnie i rozmawiała o tym z Harry’m. Jedną rozmowę usłyszał jednak Snape.

-Skoro tak cierpisz, Granger, to zamieszkaj w bibliotece, tylko dobrze się zabarykaduj na noc. Nikt by nie chciał, by ktoś Cię uprowadził czy zabił. – uśmiechnął się iscie po ślizgońsku.

-Zabawne, Panie profesorze. Szczególnie, że mógłby to być Pan.

-Nie bądź bezczelna. Po kolacji masz przyjść do mojego gabinetu. Wyjaśnimy sobie kilka kwestii. Pan Potter jak sądzę i tak wszystkiego dowie się od Pani.

Typowe zachowanie Ślizgonów. Cóż, nie pozostaje nic innego jak posłusznie się zgodzić.

***

Gdy Hermiona zjawiła się w gabinecie Snape’a, on już czekał. Spojrzał na nią niemal zabójczo. Czyżby się nie pomyliła?

-Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo nie powtórzę. Nie zabijam uczniów, rozumiesz? Nie ja ich tu wpuściłem, bo mógłbym to zrobić dawno temu, głównym wejściem. Zajęliby zamek zanim zdążyłabyś powiedzieć „Quiddlitch”. Rozumiemy się?

-Tak, zrobumiałam. Ale… w takim razie kto? Czy… Voldemort ma kogoś tu, w zamku? Czy to Ślizgon? Większość z nich ma rodziców-Śmierciożerców, nie może Pan zaprzeczyć.

-Masz rację, nie mogę. Natomiast ty powinnaś być w domu, bezpieczna i doradzałbym to panu Potterowi, bo to on jest celem. Już wiesz i tak za dużo. Znikaj.

-Ale…

-Nieświadomi żyją dłużej. Żegnam.

Nie chciała tego robić. Chciała zostać i z nim po ludzku porozmawiać, ale widząc jego smutek wyszła i skierowała się wolnym tępem do wieży.

Voldemort chce, by Harry zginął. Wie, że jest w zamku. Ślizgoni… została jedna Ślizgonka! Wszyscy inni wyjechali! Nawet Malfoy… żałowała, że go teraz nie ma. Nawet za nim tęskniła. Nadal był dla niej ważny, a minęło sporo czasu od ich ostatniej rozmowy, to było chyba po przesłuchaniu Rona… Stanęła przez obrazem Grubej Damy i zmroziło ją. Przejście było już zablokowane. Rozejrzała się – ciemno i cicho. Powtarzała sobie „jesteś dużą dziewczynką, nie ma nikogo na korytarzach, weź się w garść i wymyśl gdzie pójść”. Pierwsze miejsce – biblioteka. Była otwarta, ale cały czas miała wrażenie, że jest obserwowana. Z drugiej strony bała się ruszyć z miejsca. Nie wiedziała co zrobić, ogarniała ją panika. Nagle usłyszała kroki i schowała się w najciemniejszym kącie jaki znalazła za regałami.

-Czemu akurat biblioteka? Chcesz się czegoś jeszcze nauczyć?

-Zamilcz. To najbezpieczniejsze miejsce. Chciałeś porozmawiać.

-Owszem. Jutro urządzimy tu małą rzeź niewiniątek, a ty nam w tym pomożesz. Czarny Pan czeka…

-Prawie wszyscy uczniowie są od dawna w domach, czego tu jeszcze szukacie? Czarny Pan nie da sobie rady, a wy jesteście jak dzieci we mgle. Z resztą co to za samowolka?

-A ty co? Może udowodnij nam, że jesteś po naszej stronie, a nie Dyrcia.

-Nie muszę Ci się tłumaczyć, Parkinson. Znikaj lepiej, bo sprawię, że nagle w budynku znajdzie się czyjeś ciało.

-Wiesz, ilu nas tu jest. Opuść kurtynę z zaklęć i będziemy wolni, wraz z tobą.

Jednak Snape już go nie słuchał i kazał mu się wynosić czym prędzej do swojej dziury, z której wylazł. Sam jednak został i skierował się do kryjówki Hermiony. Lumos.

Dziewczyna siedziała skulona z zamkniętymi oczami. Bała się, że za to ile usłyszała zaraz zginie. Jednak… Snape podniósł ją mocnym szarpnięciem za ramię. Gestem ręki kazał jej być cicho i iść za sobą, co też uczyniła. Zaprowadził ją do swoich komnat.

-Nie bój się, skoro nie zabiłem Cię do tej pory, to już nie zabiję. Masz, wypij. – wyczarował jej kubek gorącego kakao. Oj przydało się…

-Czemu…

-Nie jestem taki zły jak Ci się może wydawać. Posłuchaj, nie bez powodu mówiłem, że nieświadomi żyją dłużej. Ty masz się tylko bronić.

Przesiedziała w fotelu pół nocy, wpatrując się w ogień w kominku, który został rozpalony specjalnie dla niej. Snape siedział w swoim pokoju. W końcu zwinięta w kłębek usnęła i wypuściła kubek z rąk. Słysząc to poszedł do niej. Widok młodej dziewczyny, nieco zmarzniętej, może trochę głodnej, a na pewno wystraszonej w pewnym sensie go rozczulił. Wziął ją na ręce i zaniósł na swoje łóżko.

-Ty mi już zaufałaś i pilnowałaś, to raz mogę ja Ciebie…

Jej twarz nierównomiernie oświetlał płomień świecy. Cere miała jasną i delikatną, taką… dziewczęcą. Włosy miała gęste i lśniące, a rozrzucone na poduszce nawet dodawały jej uroku.

I przesiedział tak przy niej całą noc. No, póki nie usnął.

***

Snape raczej snów nie miewa, a jeśli już, to na pewno nie o różowych jednorożcach i tak było tym razem. Stał na jakiejś górze nie wiadomo gdzie i jak się tam znalazł. Gdy się odwrócił, zobaczył lewitujących kilka ciał, między innymi Dumbledora. Musiał przyznać, że żywe ciało, ale bez jakiejkolwiek kontroli i w dodatku tego starego dziada wygląda w powietrzu zabawnie. Jednak obok niego unosiło się niemal z gracją ciało dziewczyny. Zaintrygowało go to i podszedł, gdyż włosy zasłaniały jej twarz. Sylwetka była zgrabna, delikatna, może nawet krucha. Na myśl przyszła mu Lili i przeraził się. Drżącą ręką odgarnął jej włosy i ujrzał twarz…

-HERMIONA!

-Boże, profesorze! Nic Panu nie jest?! Co się stało?!

-Ty… tu…? To był sen… haha… tylko sen…

-Czy Pan zwariował..? Iść po panią Pomfrey?

-Nie, nie… To tylko sen… która godzina? Chyba powinnaś iść na śniadanie…

***

Hermiona mimo strachu i duszy na ramieniu w końcu stanęła przed nauczycielem z poważną miną.

-Panie profesorze, muszę zgłosić to, co słyszałam innym nauczycielom.

-Yhm.

-Słyszał Pan? Muszę…

-Tak, słyszałem, nie jestem tak stary, by być głuchym. Ale i tak już wiedzą, więc nie wiem czemu się tak gorączkujesz…

Rozległ się trzask płomieni i z kominka wyszło dwóch Malfoyów. Na widok czarownicy wzdrygnęli się, a stary Malfoy przyjął minę wydalającego zjeżonego kota.

-Witam, panno… Granger.

-Nie będę przeszkadzać. Dziękuję za wskazówki do eliksirów, profesorze. Cześć, Draco.

I odeszła z uniesioną głową i lekkim uśmieszkiem. Wiedziała, że Lucjusz Malfoy jej nie znosi i kijem by jej nie tknął, ale Avadą już tak. Natomiast Draco wyglądał na spiętego i zaniepokojonego. Znowu widzi Hermionę w towarzystwie Nietoperza. Cóż, zaniedbał ich „nową znajomość” przez swoją nieobecność, ale ma jeszcze bandę innych kumpli w swoim wieku!

-Witajcie, Lucjuszu, Draco. Co was sprowadza?

-Nie powinna nas tu widzieć. Wiesz, że potrzebujemy dorwać chłopaka dla naszego Pana, żywego. Poza tym nie ma czasu, Ministerstwo skądś otrzymało wiadomość o zagrożeniu. Nie dowierzają póki ja panuję nad sytuacją, ale panika może się rozejść jak epidemia.

-Śmiesz twierdzić, że nic nie robię? Jak widziałeś, panna Granger tu bywa. A ona jest prostą drogą do Potter’a. A ty co tu robisz, Draconie?

-Chcę wrócić do Hogwartu i widzieć co się dzieje, może nawet Cię dopilnować.

Patrzyli na siebie przez chwilę w ciszy, aż Snape lekko przeciągając głoski wyraził swoje wielkie zadowolenie.

-Taaak. Wybornie.

***

Draco, gdy wrócił do Pokoju Wspólnego mocno się zdziwił widząc Ślizgonkę siedzącą przy stole z książką w ręce.

-Hej, a ty co tu robisz?

-Hm? Oh… cześć. – dziewczyna wstała i wyciągnęła do niego rękę – jestem Alice Shafiq. Jestem od Ciebie młodsza, więc mnie zapewne nie kojarzysz.

-Taaa, masz rację… – uścisnął jej dłoń – Czemu nie wróciłaś do domu? Jesteś tu sama…

-Już nie. – uśmiechnęła się szeroko – moi rodzice i tak wyjechali, a nie mam nikogo poza nimi. A nawet jeśli to ich nie znam. Więc wolę już być tutaj sama, niż w domu. Tam to bardziej doskwiera. A ty? Czemu wróciłeś?

-Cóż, poczułem taką potrzebę serca. Wybacz, pójdę do pokoju po swoje rzeczy.

I oddalił się, ale czuł na sobie jej wzrok. Coś mu się bardzo w niej nie podobało, ale nie miał pojęcia co.

Jedna myśl na temat “39. Ah ta biblioteka…

  1. Parkinson i Snape… ale on na to nie pozwolił ^^ rozbroiło mnie jego zainteresowanie Mionką xd Ale fakt faktem, że ta mała Ślizgonka jest dziwna, powinna uciekać gdzie pieprz rośnie, w końcu wszyscy oni tacy są. A Dracon nie wiem czego ma dopilnować, żeby Snape wszystkich Śmierciożerców wpuścił? To się robi skomplikowane

    Polubienie

Dodaj komentarz