Grudzień. Kolejne święta. W tym roku w szkole został Harry, Hermiona i po kilku uczniów z Huffelpuff’u i Slytherin’u.
Cisza, spokój… byłby gdyby w szkole nie został Dracon.
Przez cały ten czas tylko kombinował jak odzyskać zaufanie dziewczyny. Czasem wysyłał jej kwiaty z liścikami, a czasem wysyłał pośredników, by coś jej przekazali. Kilkakrotnie prosił o spotkanie, ale nigdy się nie stawiła. Był zły. A gdy Malfoy jest zły…
-Hermiono Granger – znalazł ją wreszcie samą. Podszedł do niej, złapał za rękę i zaciągnął do pustej sali.
-Co ty wyprawiasz?!
Nic nie powiedział, tylko przytulił ją mocno do siebie. Tak bardzo za nią tęsknił…
-Proszę, wybacz mi. Hermiono… Ja już nie mam z tym nic wspólnego. Kocham Cię, tak bardzo… Musisz mi uwierzyć. Zrobię wszystko dla Ciebie. Porozmawiaj ze mną chociaż!
-Dobrze. Niech będzie… – westchnęła; nie mogła patrzeć w te smutne oczy – Więc teraz ty mnie posłuchasz. Kochałam Cię całym sercem i nikomu chyba tak nie ufałam jak tobie, bo pokazałeś mi, że się niegdyś co do Ciebie myliłam. Ale wbiłeś mi nóż w plecy. Właśnie ty! Powinniśmy być ze sobą szczerzy, więc choć raz bądźmy. Więc jak? Jest jeszcze coś o czym nie wiem?
-Popełniłem wiele błędów, wiem. Ale odkąd weszłaś do mojego życia, wszystko stało się inne. Wiem, że brzmi to tak poetycko i niemal komicznie, ale… Wywróciłaś je do góry nogami, nie pozwolę, byś…
-Granger, co tu robisz? Odejmuję Gryffindorowi 5 punktów.
Z nikąd w sali zjawił się Snape. Czy to aby nie czary?
-Słucham?! Ale…!
-Za pyskowanie kolejne 5. Coś jeszcze?
Milcząc wyszła z sali. Malfoy patrzył na niego z wyraźną wściekłością. Ale wolał nic nie mówić.
-Panie Malfoy… – podszedł do chłopaka i ściszył głos – trzymaj się od niej z daleka.
I wyszedł. Draco kipiał złością, dopiero po powrocie do dormitorium zaczął się zastanawiać. Profesor troszczy się o uczniów? Snape? O Gryfonów? O Hermionę?…
**
Hermiona została wezwana do profesor McGonagall. Usiadły sobie, piły gorącą czekoladę, rozmawiały.
-Hermiono, wiesz, jak Cię cenię. Twoja bystrość i pragnienie wiedzy jest godne podziwu. Dlatego… mam dla Ciebie propozycję. Otóż masz możliwość wyjazdu na pewien czas do Beauxbatons. Poznać zwyczaje, sposób nauczania. Jest tam kilka przedmiotów, których nie ma u nas…
-Wyjechać? Kiedy? Na ile? – zrobiła pauzę i zastanowiła się – A Harry i Ron?
-Wiesz dobrze, że to niezwykła szansa. Twoi przyjaciele zrozumieją, bo kochają Cię jak siostrę. Każdy z nas tu widzi jak bardzo jesteście zżyci i rozumiem, że taka rozłąka była by trudna, ale sowy zawsze są do dyspozycji.
-Nie odpowiedziała Pani na moje wszystkie pytania.
-Za… dwa tygodnie. Na początek na miesiąc.
-Ale drugi semestr, zajęcia…
-Nie widzę problemu. Tam będziesz uczęszczać na zajęcia, tak jak u nas. Będzie to respektowane.
**
Hermiona wieczorem w pokoju wspólnym poruszyła temat wyjazdu. Jak się domyślała, nie byli zachwyceni.
-Nie, nie, nie. Na miesiąc? Tak daleko? Z tymi wszystkimi wilami?
-Czy to coś złego? Poza tym, nie tylko są tam wile. I jest dużo dodatkowych zajęć, tak słyszałam.
-Hermiono… – zaczął Harry – jeśli tylko zechcesz, jedź. McGonagall ma rację, to wspaniała szansa na twój rozwój. Może to mały krok, ale kto wie co będzie dalej. – Przyznała mu rację obok siedząca Ginny. Zadziwiająco ostatnio się dogadywali.
-Od kiedy jesteś takim myślicielem, co? Nigdzie nie jedziesz. – Ah ta delikatność Rona…
Westchnęła ciężko. Stwierdziła, że musi porozmawiać z kimś jeszcze.
**
Po wysłaniu sowy następnego dnia do rodziców, stała chwilę na dworze i patrzyła na niebo.
Było co prawda zimno, ale jednocześnie pięknie. Gdy usłyszała czyjeś kroki ocknęła się i rozejrzała z cichą nadzieją, jednak nie była to żadna znana jej osoba, więc wróciła do rozmyślań, choć zaczęła czuć wręcz kłujący ból w palcach od chłodu.
Musiała się za siebie wziąć. Coś musiała ze sobą zrobić, jest zbyt delikatna… różne rzeczy chodziły jej po głowie. Czemu teraz?
**
Rozległo się pukanie do drzwi.
-Wejść!
Powoli, zamykając za sobą drzwi, weszła do gabinetu.
-Znowu ty? Czego chcesz, jestem zajęty…
-Wie Pan co się dzieje wokoło. Chodzą różne plotki…
-Jeśli chcesz opowiadać mi o jakichś głupich wymysłach niedowartościowanych dzieci, to…
Rzuciła mu list na biurko i wyszła.
Otworzył go i zaczął czytać. Z każdą linijką zwężały mu się oczy ze złości.
Ktoś za to zapłaci.
**
Minęły dwa tygodnie. Hermiona stała z bagażami w towarzystwie chłopaków, Ginny i profesor McGonagall na peronie.
-Bądźcie grzeczni, jest jeszcze zimno, więc nie łaźcie w samych podkoszulkach, jedzcie zdrowo, Ginny dopilnuj ich tu! I nie zapomnijcie odrabiać prac domowych. I myjcie zęby codziennie i…
-Nie jesteś naszą matką!
-Przepraszam, no ale…
-To tylko miesiąc, wrócisz, zanim się zorientujesz. – Ginny przytuliła ją i uśmiechnęła się. – Już ja się nimi zajmę.
Po chwili przybył powóz z Beauxbatons. Dyrektorki przywitały się.
-Oddaję Cię w dobre ręce, Hermiono.
–Baldzo mi milo, Miono. Saplasiam do powóz.
Hermiona uśmiechnęła się nikle i wsiadła. Po chwili odleciały. Profesorka wyglądała jakby kamień spadł jej z serca.
-Pani Profesor? Co się dzieje?
-Ależ nic, panie Potter. Możemy być dumni z panny Granger. Oby dobrze to na nią wpłynęło.
I odeszła. Trójka spojrzała na siebie pytająco i również skierowali się do szkoły.
**
Draco dostawał już białej gorączki. Nigdzie nie mógł znaleźć dziewczyny. Biblioteka, sale, nawet czatowanie niemal cały dzień pod portretem Grubej Damy – NIC! Więc rozpuścił swoje łuskowate sieci po szkole.
-Draco, mam dla Ciebie newsa. Twoja panna wyleciała w powietrze.
-CO?! Zabini, zaraz ty wylecisz w powietrze!
-Wyluzuj. Poleciała do Beauxbatons. Na miesiąc.
HAhahaha.. PIERWSZA ❤ XD
OMG! Nie wiem jak inaczej to skomentować.. Wyjazd Miony i to dziwne zachowanie dyrektorów… coś tu nie gra. I o jaki list chodziło? (Snape) … Trochę to wzystko pogmatwane, ale świetnie składa się w całość ❤
Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się już nie długo, bo nie mogę się doczekać… Te posty są zdecydowanie za krótkie!!
Ale jest świetnie. I oby tak dalej 😉
PolubieniePolubienie
ŚWIETNY, nic więcej nie napiszę, bo muszę pędzić na spotkanie orkiestry. 😉
Pozdrawiam,
Sara.
PolubieniePolubienie