15. Trzeba się przyznać…

Minął tydzień od feralnego wydarzenia i Hermiona dostała nakaz powrotu do dodatkowej pracy. Wcale jej się to nie podobało, w sumie każdy uważał to za bezsens i stratę czasu. Jednak w ciągu tego tygodnia poważnie porozmawiała z Harry’m i Ginny. Doszli wspólnie do wniosku po dłuższej rozmowie pełnej argumentów za i przeciw, że teraz będzie puszczać wredotę Snape’a mimo uszu i spokojnie spotykała się z Draconem. Co ma być to będzie! Trzeba się cieszyć tym co jest i co się ma. A ona ma Dracona.

To jej nowa dewiza.

**

Mijały dni, a Draco niezmiennie przychodził po nią codziennie pod salę od eliksirów i starał się ją pocieszyć i uspokoić, ale Snape skutecznie się na nią wywnętrzał, jakby od tego zależało jego życie. Mimo jej wrodzonej anielskiej cierpliwości… można rzec, że sam Salazar Slytherin by nie wytrzymał. W końcu w odpowiedzi na jego durne teksty wybuchła.

-Mam dość! Ile mam znosić Pana humory?! Nic dziwnego, że nie ma Pan żadnej kobiety ani nawet pomocnika , skoro nikt nie wytrzymuje psychicznie! Nie może się Pan zamknąć?!

Była wściekła. Jej włosy sterczały na wszystkie strony, a od oparów jeszcze dodatkowo się puszyły. Była znów przemęczona i w dodatku znerwicowana. Ręce wyglądały jak u 90-latki, oczy podkrążone, bolał ją kręgosłup. Miała dość, a wystarczył tydzień, by znów stać na skraju możliwości.

Snape natomiast był w szoku jak można być tak bezczelnym w stosunku do niego. Nie pozwoli się obrażać!

-Wyjdź i nie wracaj.

-Niech Pan ze mną porozmawia! Skoro tak bardzo Pan potrzebuje komuś dogryzać, to może zamiast tego rozmowa Panu pomoże i ulży.

-Nie potrzebuję niczyjej pomocy, a tym bardziej twojej! WYNOCHA!

Posłusznie czym prędzej wybiegła. Wolała się dodatkowo nie narażać. Zaczekała na Draco za rogiem i wróciła do pokoju gryfonów. Za każdym razem wydawało jej się, że Gruba Dama – w sumie nie tylko ona – niezbyt przychylnie patrzy na jej towarzystwo, ale było to jej obojętne. Ważniejsze były wreszcie jej uczucia; wreszcie była dla kogoś najważniejsza i czuła to sercem! No i znalazł się ktoś dla niej najważniejszy. Co prawda pozostaje kwestia utrzymania tego jak na razie w tajemnicy, ale kto wie…

**

Niestety dla Hermiony z pokoju wychodził Ron, gdy czule żegnała się z Draconem. Stanął jak wryty, a oni odskoczyli od siebie jak oparzeni.

-Y.. Ron… to jest…

-Ty… TY I MALFOY?! CZYŚ TY OSZALAŁA KOBIETO!?

-Uspokój się, Ron! Proszę!

-Teraz rozumiem! Nie chciałaś mnie, bo się gziłaś z tym… tym… łajnem trolla!

-Jak możesz tak mówić…?!

-Okłamywałaś nas tyle czasu! Ty, przyjaciółka! Z wrogiem!

Ze łzami w oczach pobiegła do pokoju dziewcząt. Malfoy stał naprzeciw Rona i zaciskał pięści.

-Widzisz, co zrobiłeś, geniuszu? Przez Ciebie płacze! Ja się nią opiekowałem i dbam o nią. Kocham ją, a tobie nic do tego!

-Zostaw ją w spokoju! Wszyscy wiedzą, że jesteś pospolitym dziwkarzem! Każda ślizgonka przetoczyła się przez twoje łóżko!

-Dla Hermiony jak zdążysz się przekonać przeszłość, a tym bardziej durne ploty nie mają znaczenia. Teraz jesteśmy my. – w mgnieniu oka wyciągnął różdżkę i przytknął ją rudzielcowi do gardła – Nie wtrącaj się, bo pożałujesz.

I poszedł do siebie. Ron kipiał z wściekłości. Jak ona mogła? Nie chciała go, gryfona! Wolała jakiegoś szlacheckiego lalunia niż jego! Musi z nią porozmawiać, może on ją terroryzuje? Zabije go jeśli się okaże, że to właśnie on robi jej największą krzywdę.

Jednak jak się okazało, przyszłość była bardziej skomplikowana, niż komukolwiek mogło się zdawać…

Dodaj komentarz