37. Jakie masz plany?

Ohayo minna!

Droga Civetto, przyznam szczerze, że nigdy nie wiem w jakim momencie urwać akcję, by przejść do następnego rozdziału. Jeśli chodzi o pewne drobne wątki, które mogły ewentualnie zostać okryte mgłą tajemnicy, myślę, że niedługo się to rozwieje, ale cierpliwości. 

Mam nadzieję nie zawieść nikogo z czytających, dlatego staram się też trochę wydłużać te notki, ale powoli. W końcu jeśli jeden rozdział ma 1000 słów, następny nie będzie miał 2000 xd

No to do czytania! 😉

—————————————————

W związku z napływem wielu listów od rodziców zaniepokojonych wiadomościami od swoich pociech, dyrekcja ustaliła, że rok szkolny będzie skrócony, a egzaminy dla odpowiednich roczników przesunięte na (prawdopodobnie) początek kolejnego roku.

Niektórzy uczniowie mieli opuścić Hogwart najpóźniej za tydzień, głównie Ci ze Slytherinu.

***

Ron, nie czując się w żaden sposób zagrożony ani Śmierciożercami, ani nauczycielami, ani sprawdzianami większość czasu jadł i spał. Harry dużo czasu spędzał w towarzystwie Ginny i Hermiony, jednak ta często ich opuszczała mówiąc, że idzie do biblioteki. Jednak gdy szukali, nie mogli jej tam znaleźć.

Tymczasem Hermiona szła wtedy na swoje dodatkowe eliksiry, o których wolała się przyjaciołom nie chwalić. Często była w sali sama, czekając na starszego mężczyznę. Dla wprawy robiła jakieś pomniejsze eliksiry lub takie, które się po prostu mogą przydać, typu: Eliksir Spokoju i Wiggenowy, Veritaserum, Szkiele-Wzro czy po prostu lecznicze. Zazwyczaj, gdy już Nietoperz się pojawił, patrzył czy nic nie wysadziła w powietrze i bez słowa ulatniał się do pokoju chowając odpowiednio eliksiry i resztki składników na miejsce.

Jednak pewnego razu wydarzyła się rzecz niebywała. Snape wrócił jak zazwyczaj ze swoim kamiennym wyrazem twarzy, usiadł przy biuru i wyczarował dwie filiżanki kawy. Hermiona, sądząc, że być może czeka na któregoś z nauczycieli, powoli zaczęła sprzątać po sobie z zamiarem powrotu do wieży.

-Czy trzeba Ci wysłać specjalne zaproszenie?

-Mi? – zapytała jakże inteligentnie z równie mądrą, zdziwioną miną.

-Nie, ducha, który stoi za twoimi plecami. Tak Granger, zapraszam Cię na kawę.

Choć niepewnie, usiadła w fotelu naprzeciw mężczyzny i spojrzała na filiżankę. Nie wyglądała podejrzanie, poza tym chyba niczym sobie nie zasłużyła na śmierć w męczarniach z jego ręki. Hm…

-Nie, nie jest zatruta. Odwaliłaś kawał dobrej roboty przyrządzając taką masę eliksirów, więc stwierdziłem, że zasłużyłaś na jedną, małą filiżankę kawy, ale jeśli nie…

-Dziękuję. – wzięła do ręki filiżankę i napiła się. O dziwo, była wyśmienita, dokładnie taka, jaką lubiła.

Czas leciał z początku powoli, żadne nie chciało się odezwać albo nie wiedziało jak zacząć. W końcu zrobił to Snape.

-A więc… jakie masz plany po skończeniu Hogwartu?

-Plany? W sumie… nie wiem. To jeszcze dużo czasu. Na razie chcę w spokoju skończyć ten rok.

-Taaak… jesteś w 6 klasie, masz jeszcze rok, a ty nadal nie wiesz. A jest coś, co chciałabyś robić? – spojrzał na nią niebywale poważnie, bez cienia sarkazmu.

-Myślałam o czymś dotyczącym magicznych stworzeń, jednakże to było jakiś czas temu, a teraz ciężko mi powiedzieć.

-Nadawałabyś się do Ministerstwa Magii, może Departament Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami? Choć myślę, że nadawałabyś się do Międzynarodowej Współpracy… albo Przestrzegania Prawa… albo do Produktów Mugoli.

-Dziękuję, że mnie Pan tak docenia.

-Nie doceniam, staram się określić twoje możliwości.

-A czy Pan chciał być nauczycielem?

-Oczywiście, o niczym innym nie marzyłem jak przekazywać wiedzę młodym, tępym dzieciaczkom próbującym zrobić mi na złość na pierwszym roku. Ale dzięki życiowemu doświadczeniu już po miesiącu udaje się nam dogadać, chodzą jak w zegarku.

-Raczej ich Pan stosownie nęka i dobija.

-Ty się nie ugięłaś. Nad tobą muszę jeszcze popracować. – ponownie zauważyła drgnięcie kącika jego ust. Choć widziała go już uśmiechniętego, ba, słyszała jego śmiech, zrobił się bardzo powściągliwy.

-Ależ się Pan rozgadał! Czy na pewno nie było nic w tej kawie?

Nie odpowiedział, tylko spojrzał na nią tak… inaczej, z błyskiem w oku. Z czasem języki zaczęły im się nieco rozwiązywać, po prostu i bez specjalnego powodu. Zaczęli nawet dowcipkować i śmiać się. Snape i śmiech – widząc to i słysząc miała wrażenie, że święta przyszły wcześniej.

Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich młody Malfoy.

***

-Co to miało być?

-Chyba nie powinno Cię to interesować. Z tego co mi wiadomo, to nie twoja dziewczyna, poza tym szlama, Gryfonka…

-I twoja uczennica. Wylecisz stąd, Snape.

-Hm, w obliczu nadchodzących wydarzeń i tak masz racje, więc… co Cię sprowadza?

-Matka chce żebym wracał do domu, w przeciwieństwie do ojca… Chce żebym wypełniał wolę Czarnego Pana jak tylko się da. Ryzyko nie jest istotne…

-Cóż, oboje mają rację. I tak masz duże szanse na trafienie Avadą. Dla mnie nie ma to różnicy co się z tobą stanie. Ale chyba nie chcesz zostać wykryty? Rodzina Malfoy’ów straciłaby swój szacunek i poważanie. A tylko plotki bez poparcia tworzą aurę potęgi.

-Taaa, ty jesteś najlepszy w kłamstwie. A jeśli chodzi o honor…

-Wyjdź, nim Cię stąd własnoręcznie wyrzucę. Precz.

Blondyn zawahał się, ale ostatecznie bez słowa wyszedł trzaskając drzwiami. Mężczyzna w duchu cieszył się, że młody widział go z czarownicą. Chyba wróci do pisania pamiętnika, za dużo myśli kłębiło się w jego głowie…

***

Przez kilka kolejnych dni uczniów ubywało, a Hermiona regularnie przychodziła do sali eliksirów. Teraz niemal codziennie rozmawiali, i to normalnie.

-Panie profesorze, tak po prawdzie… czemu Pan taki jest dla nas? Wredny, oschły? Nie ma Pan nikogo, kto mógłby Pana skamieniałe serce rozczulić, może żona?

-Przeginasz, Granger. Ale skoro już pytasz, to nie, nie mam. Według Ciebie kiedy niby miałbym mieć czas na rodzinę, będąc tu co dzień? Poza tym lubię te przerażone twarze.

-Bardzo zabawne. Ale chyba kiedyś się Pan zakochał?

-Ciężko w to uwierzyć, ale też byłem w twoim wieku. Bywały różne znajomości, owszem, ale nie na długo.

-Dla Pana pewnie żadna mądra nie będzie…

-Są nawet takie do których mam szacunek, choćby Minerva. Umie ważyć eliksiry.

-Mogłam się tego spodziewać…

-Dlatego też mam szacunek do Ciebie.

Zapadła chwila milczenia i konsternacji. To możliwe? Snape stwierdził, że jest zbyt trzeźwy na takie rozmowy i nalał sobie koniaku. Jeden kieliszek, drugi, trzeci… dziewczyna nie była zachwycona tym widokiem. Zauważył tę minę i jej też nalał.

-Pan oszalał? Nie mogę i nie chcę. Jako nauczycielowi nie przystoi Panu takie zachowanie.

Minęło kilka kolejnych szklanek, aż Nietoperz zaczął zamykać oczy przez nagłe zmęczenie. Hermiona wstała, wzięła go pod ramię i zaprowadziła powoli do sypialni.

-Granger… ty mądra dziewczyna jesteś… znałem kiedyś taką Lili… Evans była taka mądra, jak ty, odważna jak ty… ale nie umieraj jak ona…

-Lili Evans? Mama Harry’ego…?

-Obiecaj, że nie umrzesz… ja Cię ochronię…

-Dobrze, profesorze, dobrze. Niech Pan śpi.

-Nie idź..! On tu wróci, zniszczy mnie… ja zginę…

Dziewczyna, choć zakłopotana, została przy nim. Głaskała go delikatnie po głowie jak dziecko, szepcząc coś po cichu na uspokojenie.

Ku swojemu zdumieniu stwierdziła nawet, że jego włosy były nawet całkiem miłe w dotyku. Gdy już się uspokoił wpatrywała się nieświadomie w niego analizując jego twarz kawałek po kawałku.

~Tylko ogarnij się i nie zaśnij. Zaraz stąd wyjdziesz. Nie zaśnij…~

Dodaj komentarz