21. Więc… co teraz?

Wielka Sala rozbrzmiewała od zestresowanych głosów uczniów. Snape wszedł dumnym krokiem i usiadł przy stole nauczycielskim, a Draco i Hermiona na swoich miejscach.

Dumbledore skinął do nauczyciela głową i wstał, jednak nikt nie zwrócił na to uwagi.

-CISZA! – ah to zaklęcie Sonorus… -dziś moi drodzy ważą się poniekąd wasze losy. Od opiekunów waszych domów otrzymacie teraz swoje wyniki, a co wybitniejsi uczniowie będą tu do mnie podchodzić po osobiste gratulacje.

Więc prof. Snape, McGonagall, Sprout oraz Flitwick stanęli przy odpowiednim stole i machnięciem różdżką rozwiały się kartki.

Ron wolał najpierw zajrzeć przez ramię do Hermiony, gdzie oczywiście były same Wybitne i Powyżej Oczekiwań.

-Słabiutko, co? Ale nie martw się, na koniec będzie lepiej!

-A twoje wyniki, Ron?

-Cóż…… dwa Trolle, reszta pozytywne – wyszczerzył się.

Natomiast Harry miał wyjątkowo dobre oceny: dwa PO, jeden Nędzny i reszta Zadowalające.

Draco, z tego co nasza mądra czarownica zauważyła, był również zadowolony.

Następnie wywołano po trzy osoby z Ravenclaw’u i Hufflepuff’u oraz po jednej z Gryffindoru i Slytherinu.

Dyrektor był wyraźnie zadowolony i dumny.

-Moi drodzy, nawet nie wiecie jak cieszy mnie, iż mamy tak dobrze rokujących uczniów. Z pewnością czeka was wspaniała przyszłość o ile tego nie zmarnujecie… Ale w nagrodę dziś będzie wasz Dzień marzeń! Tylko i wyłącznie dziś do zmroku możecie robić co żywnie się wam podoba, ale oczywiście w granicach rozsądku. No, idźcie już!

**

Draco i Hermiona stwierdzili, że spędzą ten dzień razem, niezależnie od wszystkiego. I właśnie tego dnia wszyscy ślizgoni dowiedzieli się za kim to ich błękitno-krwisty przyjaciel szaleje i tęskni. Większość była mocno zniesmaczona, że szlama, że to zdrada. Ale dla tej dwójki nie liczyło się już nic.

**

No i wakacje! Co prawda gryfoni siedzieli w przedziale razem – znaczy Ginny, Hermiona, Ron, Harry. Czasem przychodzili Neville i Luna, czasem siostry Patil. Ale nikt nie spodziewał się, że tak daleko zajdzie ślizgon.

-Mogę wejść?

Zaprosili go do środka; usiadł, rozmawiał z nimi, śmiał się. Czuł się przy nich jakby znali się od piaskownicy, gdyby jeszcze wszyscy wiedzieli co to jest.

Hermiona była znów sobą i była szczęśliwa. Ron jakoś pogodził się z sytuacją, choć nadal nie było mu to do końca w smak. A Harry… Harry zapatrzył się na Ginny.

**

Dyrektor wyglądał przez okno. Słychać aż u niego było śmiech dzieci. Tak, dla niego zawsze będą dziećmi, jego dziećmi, które musi chronić.

~Dzięki wam wraca mi nadzieja…mimo podziału na domy, między wami istnieją silne więzi. Ślizgon, który ma odwagę lwa. Gryfon o mądrości przewyższającej krukonów, a wszyscy są wierni i lojalni przyjaciołom, jak niejeden puchon. Żeby chociaż wszyscy mieli tyle cierpliwości co oni…~

…Jednak nigdy dobre nie trwa zbyt długo…

20. Wyniki i wolne!

Minął tydzień od egzaminów. W tym czasie Hermiona wróciła do swojej normalności, przyzwyczaiła się na nowo do przyjaciół i spędzała z nimi każdą wolną chwilę, a postanowiła ich liczbę nawet zwiększyć, choć nie było to tak proste. Książki odstawiła, chyba, że reszta miała swoje zajęcia. Jednak gdy zostawała sama nie mając się czym zająć, jej myśli zaprzątało pewnych dwóch mężczyzn. Była na tyle mądra, żeby o tym nie mówić głośno. Dwóch ślizgonów, jeden gorszy od drugiego.

Usiadła na łóżku w dormitorium i zaczęła rozważać jak to dalej może się potoczyć.

Zaczęła od Draco… młody, przystojny blondyn, z oczami zimnymi i zabójczymi dla nieprzyjaciół, a dla niej… cudowne i pełne uczucia, przynajmniej tak było jeszcze niedawno. Troskliwy, uroczy… choć nadal miała co do niego obawy. Czy może mu w pełni zaufać? Kiedyś przyznał jej w rozmowie, że łączyło go sporo z różnymi dziewczynami. Co prawda wszystkie określił mianem kretynek, jednak sama kilka z nich znała choćby z lekcji i wiedziała, że nie jest tak w każdym przypadku…

Natomiast Snape… Cóż, to jej nauczyciel; dorosły, którego nie znosi nikt. Wredny, z haczykowatym nosem, w sumie taki nietoperz, ale.. miał do niej tyle cierpliwości jak nikt inny… bo w sumie wszystkich odtrąciła… ale nikt tyle razy jej nie obraził i to często dość dotkliwie. Ale gdy go zobaczyła wtedy w jego sypialni… w pewnym sensie ją to zauroczyło. Doskonale zbudowane ciało jednego człowieka, który tak wiele przeszedł…

Wstała i wybiegła z dormitorium. Niech się dzieje wola nieba!

***

W tym samym czasie młody Malfoy umył się, ubrał i powoli zaczął pakować swoje rzeczy. Jeszcze tylko wyniki i koniec tego cyrku. Przynajmniej na jakiś czas….

Powoli przestawał rozpamiętywać przeszłość. Wspomnienia były tylko przykrym ukłuciem w sercu, ale przecież – co nas nie zabije, to nas wzmocni.

Niedługo w Wielkiej Sali mieli ogłosić wyniki, trzeba było się zbierać. Jednak w pokoju wspólnym napotkał profesora Snape’a. Dość mocno się zdziwił, czyżby jakiś dureń przeleciał krukonkę? A może spowodowali biegunkę i wymioty w jednym? Albo znęcali się nad młodszymi? Z resztą, nie jego interes.

-Panie Malfoy, proszę ze mną, tylko żwawo. – i wyszedł.

~Ja? A ten to czego ode mnie chce? Wiem, że zdałem, niezależnie czy z czyjąś pomocą czy bez. Nie mogę przynieść hańby naszej rodzinie. A jeśli jest inaczej, mój ojciec dowie się o tym!~

**

Hermiona biegła ile sił w nogach i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wpadła na kogoś, jak to niegdyś miała w zwyczaju.

-Cholera..! Przepraszam, bardzo się…

-Panno Granger, nadal jest Pani rozwydrzonym dzieckiem latającym po korytarzach szkoły? 20 punktów od Gryffindoru. I teraz radziłbym udać się do Wielkiej Sali aniżeli pałętać się po lochach.

-Ja tylko…

-No to dowiem się, czego Pan ode mnie chce? Nic nie zrobiłem.

Zapadła chwila milczenia. Snape, który akurat zasłaniał dziewczynę odsunął się.  Czy się bali, czy nie wiedzieli co powiedzieć – kto wie. Po prostu stali w milczeniu wpatrzeni w siebie. W końcu Hermiona odważyła się, podeszła i przytuliła blondyna. Było jej tak dobrze, znów czuła to ciepło… i łzy na policzkach.

Draco stał jak wryty. Ona? Przytula go? Sama tu przyszła czy specjalnie Snape ją tu ściągnął? Wplótł palce w jej włosy. Te jej perfumy, których używała tylko dla niego. Dla niego…

Snape odczekał stosowną chwilę i chrząknął.

-Drodzy Państwo, może by tak wreszcie zaszczycić Dyrektora swoją obecnością?

19. Spotkanie

Hermiona jak zwykle w ostatnim czasie weszła do gabinetu Snape’a i rozsiadła się na wielkim, czarnym fotelu przy kominku. Nauczyciel tak się już do tego przyzwyczaił, że bez zwracania na nią uwagi dalej przeglądał sprawdziany młodszych klas.

-Profesorze.

Cisza. Pewnie kolejny troll…

-Profesorze…

-Może Pan na mnie spojrzeć!?

Niechętnie spojrzał. Tym razem jednak otworzył usta i oczy szeroko. Zamiast zwykłej, szkolnej szaty Hermiona miała na sobie czarną, stosunkowo obcisłą sukienkę trochę nad kolano, do tego makijaż i kilka biżuteryjnych dodatków. Mężczyzna wpatrywał się w nią chyba dłużej niż powinien, bo skwitowała to uśmiechem.

-Granger, coś ty na siebie włożyła? Ulica Czerwonych Latarni tutaj się nie znajduje. Albo się przebierzesz w trybie natychmiastowym, albo stąd wylecisz na dywanik dyrektora.

-Chciałam tylko spytać, czy mi pasuje, ale widzę, że Panu nie odpowiada. Potem pójdę się przebrać. Co Pan tam robi, ktoś dostał więcej niż Trolla?

-Jedna osoba, niemalże tak krnąbrna jak ty. – westchnął – Źle działa na Ciebie moja obecność. Chyba musimy porozmawiać poważnie. Spędzasz tu całe noce, zmieniłaś się i z wyglądu, i z charakteru. Masz przyjaciół z którymi powinnaś się spotykać. Nie wiem czego ode mnie chcesz, ale niczego nie możesz nawet oczekiwać póki jestem twoim nauczycielem, jasne?

-Jasne. Po prostu… – zawahała się. Powinna się przed nim otworzyć? To nauczyciel, ale ślizgon. Ale w sumie wytrzymywał jej obecność ostatnimi czasy… – dobra, szczerze. Pożaliłam się Panu, że Malfoy to drań, pokochałam go całym sercem i… wie Pan. Z przyjaciółmi nie umiem rozmawiać, bo boję się że zaczną pytać, doradzać… A Pan… w sumie niewiele mówi, po prostu jest i to mi dodaje otuchy. Faktycznie, przez ten mrok lochów i Pana zabójczy dowcip stałam się… – przez chwilę szukała odpowiedniego słowa – …inna. Mi samej chyba nie do końca to pasuje, ale nie umiem już tego zmienić. A nie chciałam po prostu zostać sama…

-Dlatego wzięłaś sobie na cel mnie? Niby mi można ufać? Za dużo nawdychałaś się oparów eliksirów, wyślę Cię do Pani Pomfrey, na pewno coś znajdzie. A teraz wracaj już do dormitorium, porozmawiaj z Weasley, może spotkasz nawet gdzieś Pottera.

Uśmiechnęła się odrobinę i wstała kierując kroki ku drzwiom.

-Jeszcze jedno. Draco był niewinny. Gdybyś sekundę dłużej tam stała byś zobaczyła jak niemiło kończy panna… pani Parkinson.

**

Biblioteka. Hermiona w zadziwiająco normalnym stroju siedzi przy stercie książek. Podeszli do niej Harry i Ginny.

-Oh, hej! Jak tam? Harry, jak Ci poszły egzaminy? Ginny, ty chyba za mało śpisz. Masz podkrążone oczy.

Wryło ich. Stara, dobra Hermiona wróciła tak nagle?

-Ym… chyba dobrze, tak sądzę… na pewno na zaliczenie starczy. A ty…

-…Wyglądasz dzisiaj śpiewająco. Może jakieś dobre skrzaty Ci się śniły albo coś? Bo mi ostatnio raczej koszmary, nawet na jawie…

-Oh może, może! Wypijaj przed snem szklaneczkę ziółek, to Ci dobrze zrobi. Mogę Ci pożyczyć książkę albo Neville zrobi Ci wykład. I tobie Harry by nie zaszkodziły, widocznie za bardzo emocjonujesz się humorami Rona, machnij ręką i poczekaj aż skończy albo wyjmij pająka!

Roześmiali się. Pierwszy prawdziwy śmiech od paru miesięcy! Kochali ją oboje całym sercem, ale była przecież jeszcze jedna osoba, która dałaby sobie uciąć obie ręce i nogi, żeby chociaż móc ją tak uśmiechniętą zobaczyć…

Jednak żadne z nich nie zdawało sobie sprawy co siedzi w jej głowie ani sercu. Nikt z dnia na dzień się tak diametralnie nie zmienia, a ostatnio tych zmian było wystarczająco dużo.